Pastel Magic Sand Matte Finish 725


Sand nail polishes were attacking us this summer, I think most brands decided to include this trend in their collections and although I wasn't a fan of the way it looked I thought I should at least try it before I decide that I hate it. Pastel is a Turkish brand and I have been a huge fan of their nail polishes for a long time (cheap, available everywhere, nice colour selection) so when I saw their "sands" I thought I would give them a chance.

Piaskowe lakiery atakowały nas tego lata z każdej strony, chyba wszystkie firmy zdecydowały się zawrzeć w swoich kolekcjach ten trend. Mnie one jakoś specjalnie nie urzekły, ale stwierdziłam, że zanim wyrobię sobie na ich temat opinię powinnam je przynajmniej raz wypróbować. Pastel jest turecką firmą, a ja jestem fanką ich lakierów już od dawna (tanie, dostępne w bardzo wielu miejscach, fajny wybór kolorów), więc kiedy zobaczyłam ich "piaski" stwierdziłam, że dam im szansę.


I chose the purple shade, 725 - I think half of their sand collection contains shimmery glitter, half of it doesn't, also the colours are not amazing (pearly white, gold, bright blue...) and the purple one seemed the most wearable of them all.

Wybrałam fioletowy ocień w numerze 725 - wydaje mi się, że połowa kolekcji ma w składzie drobny, świecący się brokat, a połowa go nie ma, kolory nie są powalające (perłowa biel, złoto, bardzo intensywny niebieski...) i fiolet wydawał mi się najbezpieczniejszy. 


I was afraid of two things - that the polish would be hard to apply and that in the end the "sand" particles would be annoying. No such thing - application is super easy, the polish dries really quickly, it's quite opaque and lasts well. The sand is also not annoying at all, it's much less 3D than I expected ;)

Bałam się dwóch rzeczy - że lakier będzie trudny do nałożenia i że ostatecznie drobinki "piasku" będą mnie irytowały. Nic z tych rzeczy - lakier nakładało się bez żadnych problemów, schnie naprawdę szybko, nieźle kryje i przyzwoicie trzyma się na paznokciach. Piasek wcale mi nie przeszkadzał, jest o wiele mniej trójwymiarowy niż myślałam ;)



This was my only sand polish (I already gave it to my friend) and I am not going to buy more of them unless I find something really, really spectacular. It was ok, but I don't think sand polishes are my thing.

To był mój jedyny piaskowy lakier (już go wydałam koleżance) i o ile nie znajdę niczego naprawdę, naprawdę wyjątkowego raczej już piasków nie kupię. Lakier nie był zły, ale ten trend jest chyba nie dla mnie.

Hand Cream Battle - Hemp Hand Protector vs. Handy Gurugu


My hands haven't been great recently - all the stress involved in moving and slowly planning a wedding made my eczema worse and this time my hands suffered the most. Steroid creams helped but my skin was extremely dry and almost cracking afterwards. None of the creams I had lying around helped and some were irritating my skin even more. I was in desperate need of a great hand cream so after a lot of research I went to Lush to buy Handy Gurugu and then to The Body Shop to get their Hemp Hand Protector (yes, I am obsessed with those two shops lately).

Moje ręce ostatnio nie mają się zbyt dobrze - stres związany z przeprowadzką i zbliżającym się ślubem sprawił, że moje AZS się pogorszyło, a tym razem najbardziej oberwały właśnie moje dłonie. Kremy ze sterydami oczywiście poprawiają sytuację, ale nawet po nich moja skóra jest niesamowicie sucha, popękana. Żaden z kremów, które miałam nie pomagał, niektóre wręcz pogarszały sprawę. Desperacko potrzebowałam dobrego kremu do rąk, więc po godzinach spędzonych w sieci udałam się do Lush'a po Handy Gurugu i do The Body Shop po Hemp Hand Protector (tak, wiem, że mam ostatnio obsesję na punkcie tych dwóch sklepów).


I applied a bit of the hemp cream to my cracked fingers and felt an immediate relief - it didn't irritate my skin, it wasn't sticky or oily and it sank right into my skin. I kept on applying it throughout the evening (I bought it around 8 p.m.) and by the next morning my skin was almost back to normal. I honestly couldn't believe it - my skin was horrible for two weeks and this cream managed to heal it almost completely within hours.

Po nałożeniu odrobiny kremu z TBS moja popękana skóra natychmiast poczuła ulgę - co ważne krem nie podrażnił skóry, nie zostawił tłustej ani lepkiej warstewki i natychmiast wsiąkł w moje dłonie. Krem kupiłam około 20.00, nałożyłam go kilka razy w ciągu tego wieczora i następnego dnia moja skóra prawie wróciła do normy. Naprawdę nie mogłam w to uwierzyć - przez dwa tygodnie nic mi nie pomagało, skóra była w coraz gorszym stanie, a ten krem zdołał ją naprawić w ciągu zaledwie paru godzin.


I bought the smaller size (30ml) just to try it and I know I will definitely go and repurchase the bigger tube soon, I think this cream will be perfect for winter. The smell of this cream is not amazing, but I don't mind it - it kind of reminds me of the way Lush stores smell, it smells like patchouli. The cream is very thick and I think if you don't use it every 5 minutes like I do the smaller tube will last for a long time, you don't need much to moisturize your hands.

Kupiłam mniejszą tubkę (30ml) na próbę, ale już wiem, że zdecydowanie czeka mnie kolejna wizyta w TBS i zakup większego opakowania, bo mam wrażenie, że krem świetnie się sprawdzi zimą. Zapach kremu nie powala, ale mnie nie przeszkadza - przypomina mi trochę zapach sklepów Lush, pachnie jak paczuli. Krem jest bardzo gęsty i jeśli nie będziecie go używać co pięć minut tak jak ja to myślę, że starczy na długo, już bardzo niewielka ilość porządnie nawilża i odżywia dłonie.


Handy Gurugu is much more oily than the hemp cream, it's also not as thick. It comes in a standard black pot (100ml), which makes it almost impossible to carry around in a handbag - of course you can if you really want to, but it's not the most practical thing. It definitely doesn't soak into the skin as quickly as the hemp cream and it does leave an oily layer on the hands - because of this (and because of the scent) I use it mostly at night. I think it doesn't work as great as TBS cream, when I wake up there are still some dry patches on my hands. And by the way - when I went into the Lush store I was considering getting the Helping Hands cream, but I tried it on my fingers and it stung a lot, Handy Gurugu doesn't irritate my skin at all.

Handy Gurugu jest o wiele tłustszym kremem niż krem z TBS, nie jest on też tak gęsty. Zapakowany w typowy lushowy pojemnik (100ml), co moim zdaniem skreśla go z roli torebkowego kremu - nie jest to najbardziej praktyczne opakowanie dla kremu do rąk. Krem zdecydowanie potrzebuje więcej czasu na wsiąknięcie w skórę niż Hemp Hand Protector, a na dłoniach długo czuć tłusty film - ze względu na to oraz na dość mocny i specyficzny zapach używam kremu głównie na noc. Handy Gurugu nie działa też na moich dłoniach tak fantastycznie jak krem z TBS - rano nadal skóra jest bardzo sucha w niektórych miejscach. I jeszcze bardzo ważna uwaga - idąc do Lusha wahałam się między Helping Hands a Handy Gurugu, ale kiedy wypróbowałam kremy okazało się, że Helping Hands szczypało i podrażniało skórę w miejscach dotkniętych przez AZS, Handy Gurugu niczego takiego nie robi.


It's slightly green with small brown specks (I have no idea what they are). The scent is quite strong and it's not the most pleasant thing I have ever smelled. It's earthy, herbal and a bit "old school", it kind of reminds me of something my grandma or my great grandmother used to use when I was a kid. It's not a bad scent at all, but I am sure not everyone will like it. In Turkey it costs almost exactly as much as the 100ml hemp cream.

Krem ma delikatnie zielony kolor, a gdzieniegdzie widać niewielkie brązowawe kropki (nie mam pojęcia czym one są). Zapach jest dość mocny i nie jest to najprzyjemniejsza rzecz, jaką miałam okazję wąchać. Zapach jest ziemisty, ziołowy i kojarzy mi się z kosmetykami mojej babci czy nawet prababci. Nie jest to brzydki zapach, ale na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. W Turcji Handy Gurugu kosztuje tyle samo co duże opakowanie Hemp Hand Protector.


If your hands are in a really bad shape, extremely dry and/or irritated I would highly recommend the Hemp Hand Protector. I think it is the best hand cream I have ever used, the results were spectacular. It's a bit pricey, but it's absolutely worth it, and you can always wait for a nice offer and try to get it for a bit less. Handy Gurugu has a very weird scent, comes in quite a big pot and is a bit greasy. I am happy to have tried it, but I won't repurchase it. It works, but it's not as amazing as the hemp cream. If you want to invest in a good cream definitely go for the Hemp Hand Protector and I would suggest asking for a sample of the Handy Gurugu before buying it, because it's just as expensive and might disappoint.

Jeśli macie poważne problemy z dłońmi, bardzo suchą i/lub podrażnioną skórę, to na pewno polecam Wam Hemp Hand Protector. Jest to chyba najlepszy krem do rąk jakiego kiedykolwiek używałam, daje naprawdę niesamowite efekty. Jest dość drogi, ale moim zdaniem zdecydowanie wart swojej ceny, poza tym warto na niego polować w promocjach. Handy Gurugu ma bardzo dziwny zapach, opakowanie nie należy do najlepszych no i jest dość tłusty. Cieszę się, że miałam okazję go wypróbować, na pewno go zużyję, ale ponownie już go raczej nie kupię. Działa, ale nie jest tak fantastyczny jak krem z TBS. Jeśli macie ochotę zainwestować w bardzo dobry krem do rąk to zdecydowanie pójdźcie do The Body Shop, a jeśli intryguje Was Handy Gurugu to poproście najpierw o próbkę, bo cena jest dość wysoka a możecie być nim rozczarowane.

Glorified Trash - Mid-September Empties!


Writing empties posts is so satisfying, I love seeing how much stuff I actually use up and throwing a huge bag full of empty pots and bottles gives me such a weird sense of accomplishment. So here are the things I used up this month:

Pisanie denkowych postów jest niesamowicie satysfakcjonujące, fajnie jest widzieć ile rzeczy udaje mi się zużyć, a wywalanie siatki pełnej pustych pudełek i buteleczek sprawia wrażenie jakiegoś niesamowitego osiągnięcia. Dzisiaj rzeczy, które udało mi się wykończyć przez ostatni miesiąc:


For hair - the usual stuff. Alterra products from Rossmann - I mentioned the shampoos and the hair mask before, I don't use anything else because decent hair care (without silicones and other nasty things) is really expensive in Turkey. This line is cheap and works great for me. I have also mentioned their oils earlier, I tried most of them, this is the pomegranate and avocado version, smells very sweet and makes my hair soft and shiny (like all the other oils).

Włosy - to co zwykle. Alterra z Rossmanna - wspomniałam już wcześniej o ich szamponach i masce, nie używam niczego innego, bo porządne produkty do włosów (bez silikonów i innych paskudstw) są niesamowicie drogie w Turcji. Alterra jest tania i sprawdza się na moich włosach. O olejku też wcześniej mówiłam, wypróbowałam chyba wszystkie dostępne wersje, tym razem miałam wariant z granatem i avokado. Olejek bardzo słodko pachnie i sprawia, że moje włosy są miękkie i lśniące (wszystkie olejki tak działają na moje włosy).


Nails - my favourite nail polish remover and cotton pads (both mentioned before), both from Rossmann of course. And then the Flormar Nail Enamel Dryer - smelled like lemons, didn't leave my skin feeling greasy and did make the nail polish dry quicker.

Paznokcie - mój ulubiony zmywacz i płatki (i jedno i drugie już się w denku pojawiło), obie rzeczy z Rossmanna. Oraz Flormar Nail Enamel Dryer, czyli "wysuszacz" lakieru - pachnie jak cytryny, nie zostawia tłustej warstwy na skórze i faktycznie przyspiesza wysychanie lakieru.


Fragrance - Mandarin perfume mentioned in my summer favourites post and Playboy Play It Lovely... - nice scent, but definitely not my cup of tea, it's sweet, but a bit too spicy and "serious" for my taste. And the only make up item this month is Catrice Colour Infusion Longlasting Lipstain in 040 Don't Call Me Princess - I loved the effect on my lips, the colour was very pretty too, it looked very fresh and natural and lasted for hours. The scent was also very pleasant, fresh, sweet and fruity.

Perfumy - mandarynkowy roll-on wspomiany przy okazji moich letnich zapachowych ulubieńców i Playboy Play It Lovely... - przyjemny zapach, ale raczej nie "mój", jest słodki, ale jak dla mnie odrobinę zbyt ostry i "poważny". Jedyny makijażowy produkt w tym miesiącu to Catrice Colour Infusion Longlasting Lipstain w kolorze 040 Don't Call Me Princess - uwielbiałam efekt, który dawał na moich ustach, kolor też był bardzo ładny, wyglądał bardzo świeżo i naturalnie i utrzymywał się przez wiele godzin. Zapach też był bardzo przyjemny, świeży, słodki i nieco owocowy.


Body care - I've been obsessed with keeping my feet in great condition, so I tried a lot of foot creams. Neutrogena's foot cream smelled nice, but the effects were not spectacular. I asked for a sample of Ro's Argan at Lush, it's a "body conditioner" that you're supposed to use in the shower after washing your body, leave it for a while and rinse it. Mineral oil is the main ingredient so it does leave your skin soft, but I didn't like the fact that I could feel this sticky, greasy layer on my skin for the rest of the day. It smells amazing though. I also used up two Ziaja products - I mentioned my favourite scrub before, and the other pot is a firming cream for the lower body. I've lost a bit of weight recently and also I've been exercising regularly so I wanted to make sure my skin stays firm and looks healthy. I don't know if it's because of this cream or because of all the exercise but I really like how my legs look and feel. I think it's a nice preventive product, but it won't do wonders on its own. The last two products are a body wash by Burt's Bees (mentioned here, I love the smell!) and Essence 24h Hand Protection Balm - Repair. It doesn't repair, it's very light and definitely didn't help my hands when they needed some extra care and nourishment. Also it smells like hairspray. I love Essence, but this hand cream was not for me.

Pielęgnacja ciała - od paru miesięcy mam fioła na punkcie dbania o stopy, wypróbowałam więc wiele różnych kremów do stóp, ale ten z Neutrogeny nie powala na kolana. Ładnie pachnie, ale działanie ma średnie. Przy okazji wizyty w Lush'u poprosiłam o próbkę Ro's Argan, "odżywki do ciała", którą nakładamy na skórę pod prysznicem po myciu, zostawiamy na kilka chwil i spłukujemy. Głównym składnikiem tej "odżywki" jest parafina, więc faktycznie skóra po prysznicu jest mięciutka i sprawia wrażenie nawilżonej, ale mnie osobiście nie odpowiadała ta tłusta warstewka, którą mogłam czuć na skórze przez cały dzień. Ale pachnie naprawdę rewelacyjnie. Zużyłam też dwa produkty Ziai - o moim ulubionym peelingu już mówiłam, a drugi produkt to masło do ciała Ukierunkowane Ujędrnianie - Uda. Pośladki. Biodra. Brzuch. Ostatnio trochę schudłam, zaczęłam też regularnie ćwiczyć, chciałam więc, żeby moja skóra nie zwiotczała i pozostała napięta i zdrowa. Nie wiem czy to dzięki temu kremowi czy dzięki ćwiczeniom, ale bardzo podoba mi się jak wyglądają teraz moje nogi. Myślę, że to bardzo fajny pomocniczy krem, sam na pewno nie będzie czynił cudów. Dwa ostatnie produkty to miętowy żel pod prysznic Burt's Bees (pisałam o nim tutaj, pachnie świetnie!) i Essence 24h Hand Protection Balm - Repair. Krem wbrew swojej nazwie zdecydowanie niczego nie naprawia ani nie chroni, pachnie jak lakier do włosów, ma bardzo lekką konsystencję. Uwielbiam Essence, ale ten krem zdecydowanie nie jest dla mnie.


My skincare consists mostly of Polish products, most cosmetics in Turkey are really overpriced so I stock up when I am back home. I used up my favourite, amazing creams by Sylveco (I wrote about them here), not so amazing face wash by AA (here), micellar water by Ziaja (never again!). Also by Ziaja an eyecream with goat milk (very decent - moisturizes and nourishes the skin) and a night cream (with vitamin C, not very thick so I enjoyed it in the summer and will definitely use it again in spring when my skin doesn't need massive doses of moisture and nourishment).

Większość rzeczy, których używam do pielęgnacji twarzy pochodzi z Polski, kosmetyki w Turcji są niesamowicie drogie, więc zaopatruję się w najniezbędniejsze rzeczy w czasie wizyt w domu. Zużyłam moje ukochane, świetne kremy z Sylveco (pisałam o nich tutaj), niezbyt fajny żel/krem do twarzy z AA (więcej możecie przeczytać tutaj), płyn micelarny Ziaja Ulga (nigdy więcej!). Ziaja Kozie Mleko krem pod oczy - bardzo przyzwoity krem, nawilża, odżywia i jest tani. I ostatnia rzecz z Ziai - Kuracja Dermatologiczna z Witaminą C + HA/P, Krem Głęboko Regenerujący na noc (profilaktyka zmarszczek) - podoba mi się w tym kremie to, że nie jest on bardzo gęsty i treściwy, sprawdza się cudownie latem, kiedy moja skóra nie ma większych wymagań i kiedy woli lżejsze kremy.

M.A.C All That Glitters


I have been thinking about this eyeshadow for months now. I've seen it like a million times on youtube and on blogs, but my reasoning for not buying it was that it was nothing "special", far too expensive and I was sure that other brands (like for example much cheaper Inglot) must have something similar that I can get. But then I had some money saved up for some final beauty shopping before our move and so I decided to go to the MAC store "just to swatch it" and see it in person.

Myślałam o tym cieniu przez dobrych kilka miesięcy. Widziałam go milion razy na youtube i na różnych blogach, ale tłumaczyłam sobie, że go nie potrzebuję, bo nie jest wystarczająco "wyjątkowy", jest zdecydowanie za drogi i byłam pewna, że inne firmy (np. o wiele tańszy Inglot) muszą mieć jakiś podobny cień, który będę mogła sobie kupić. Ale ostatecznie zaoszczędziłam trochę pieniędzy na ostatnie przedprzeprowadzkowe zakupy kosmetyczne i stwierdziłam, że pójdę do MACa obejrzeć i przetestować cień osobiście.


When I saw it I thought it looked much darker than what I was expecting, it was almost like a light brown and I was expecting a peachy shade. I swatched it on my hand, then left the store to see it in a different light and I was sold. 

Na pierwszy rzut oka cień wydawał mi się o wiele ciemniejszy niż oczekiwałam, był prawie jasnym brązem, a ja cały czas miałam wrażenie, że to bardziej brzoskwiniowy kolor. Wypróbowałam go na dłoni, wyszłam ze sklepu, żeby sprawdzić jak kolor wygląda w innym świetle i przepadłam.



The shade is amazing. Depending on the light it can look brown, gold, peachy or almost nude with a bit of shimmer. It is very soft, blends out nicely, but unfortunately it creases on my eyelids without a base (but all eyeshadows do, I was expecting it to happen).

Kolor tego cienia jest niesamowity. W zależności od światła może wyglądać jak brąz, złoto, brzoskwinia albo nawet bardzo błyszczący nudziak. Jest bardzo miękki, świetnie się rozciera, ale niestety roluje się na moich powiekach bez bazy (ale robią to wszystkie cienie, więc spodziewałam się tego).



Since I am rubbish at eye make up I've been using All That Glitters in the simplest way possible - I apply it all over my eyelids, I blend it out and then add a bit of a black eyeshadow as a liner. It's such a simple look (and so easy!) but it looks amazing. The colour is warm, not too dark, and the peachy-brownish undertones compliment and accentuate blue eyes beautifully. But I am sure it would look great with any other eye colour, the shade is very universal. 

Jestem beznadziejna jeśli chodzi o makijaż oczu, dlatego All That Glitters używam w najprostszy możliwy sposób - nakładam go na całą powiekę, rozcieram, a później dodaję odrobinę czarnego cienia tuż przy linii rzęs. Jest to bardzo nieskomplikowany (i łatwy do wykonania!) makijaż, ale wygląda cudownie. Cień ma ciepły odcień, niezbyt ciemny, a brzoskwiniowo-brązowawe tony niesamowicie podkreślają niebieskie oczy. Ale jestem przekonana, że cień będzie wyglądał świetnie z każdym innym kolorem oczu.


I will still try to find a cheaper alternative for this eyeshadow at some point, but for now I am loving it, I have been wearing it every single day since I bought it and I am amazed how great it looks with a matte brown eyeshadow in the crease or just with a black shadow as a liner. I think it can be a great base for many, many different looks.

Na pewno kiedyś postaram się znaleźć tańszą alternatywę dla tego koloru, ale w tej chwili go uwielbiam, używam go codziennie od dnia, w którym go kupiłam i jestem zachwycona tym jak wygląda z matowym brązowym cieniem w załamaniu albo tylko z czarną kreską przy rzęsach. Wydaje mi się, że All That Glitters będzie świetną bazą dla wielu różnych makijaży. 



NOTD: Black Cherries & Gold


Autumn and winter are my two favourite seasons - I love big sweaters and baggy hoodies, I love cozy blankets, lazy evenings and the warmth of the house when it's cold and rainy outside. Even though it's still pretty warm and sunny in Istanbul I am slowly transitioning into fall, starting with my nails. I've seen a combination of deep purple polish and golden flakes on one of the nail blogs earlier this year and thought it would be a perfect first NOTD for autumn.

Jesień i zima to moje ulubione pory roku - uwielbiam swetry i luźne bluzy z kapturami, mięciutkie kocyki, leniwe wieczory i ciepło domu kiedy za oknem zimno i mokro. W Stambule nadal jest gorąco i słonecznie, ale ja powoli wprowadzam się już w jesienny nastrój, zaczynając od paznokci. Na którymś z paznokciowych blogów widziałam połączenie ciemnego fioletu ze złotymi płatkami i pomyślałam, że będzie to świetny początek jesiennego sezonu na paznokciach.


Rimmel 193 Black Cherries is such a pretty colour - in certain light it looks almost black, but in the sun you can see that it's in fact a very deep purple with a lot of purple shimmer. The quality of the polish is amazing, it is very opaque, not too thick, stays on for days and dries pretty quickly. The polish with golden flakes comes from the Alix Avien's Golden Nails set - the flakes are tiny and it's hard to get a lot of them on the brush.

Rimmel 193 Black Cherries to śliczny kolor - czasem wygląda prawie jak czarny lakier, ale w słońcu widać, że to tak naprawdę bardzo ciemny fiolet z mnóstwem drobinek. Jakość lakieru jest cudowna - jest mocno kryjący, niezbyt gęsty, utrzymuje się na paznokciach ładnych kilka dni i schnie stosunkowo szybko. Lakier ze złotymi płatkami pochodzi z zestawu Alix Avien Golden Nails - tutaj z jakością nie jest już tak świetnie, płatki są malutkie i ciężko nabrać więcej niż kilka na pędzelek.



I love short, dark nails. I think short nails somehow cancel out the vampiness and roughness of extremely dark colours, they make them look more "innocent" and cute. And they make my fingers look super chubby, but that's fine.

Uwielbiam ciemne lakiery na krótkich paznokciach. Mam wrażenie, że kiedy paznokcie są krótkie w jakiś sposób niwelują one agresywność i drapieżność ciemnych kolorów, dodają im nieco "niewinności" i uroku. No i sprawiają, że moje palce wyglądają jak małe parówki, ale trudno. 


Black Cherries on their own


Stocking up - The Body Shop


If everything goes according to our plans we will be moving soon. There is no way my suitcase can fit all the things that I would like to pack or all the things I own, so I've spent the past weeks slowly getting rid of everything that won't be going on the plane with me - old clothes and shoes, many bottles of nail polish, old make up etc. I decided that I will only pack the things that really deserve to be packed and I am not allowed to pack anything that can be easily bought after we move. Recently I have been quite obsessed with LUSH and The Body Shop and since neither of those shops are going to be near our new home I am allowing myself to stock up on some of the things I like or really want to try. Today I will show you what I bought at TBS recently.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem niedługo będziemy się przeprowadzać. Nie ma mowy, żeby udało mi się wpakować do walizki wszystko to, co chciałabym ze sobą zabrać, więc przez ostatnie kilka tygodni powoli pozbywałam się wszystkich rzeczy, które nie będą ze mną wylatywać ze Stambułu - stare ubrania i buty, mnóstwo buteleczek lakieru do paznokci, kolorówka, której od dawna nie używałam itd. Postanowiłam, że spakuję tylko te rzeczy, które faktycznie zasługują na miejsce w walizce, a nie mogę spakować niczego, co będę mogła bez problemu kupić po przeprowadzce. Ostatnio ogarnął mnie szał na dwa sklepy - Lush i The Body Shop, a ponieważ ani jednego ani drugiego nie będzie w okolicy naszego nowego domu pozwalam sobie na zrobienie tam małych zapasów - kupuję rzeczy, które bardzo lubię albo które chciałabym wypróbować. Dzisiaj pokażę Wam co kupiłam w The Body Shop.


There were a lot of discounted body butters last time I visited TBS and since I really enjoy my Raspberry and Coconut body butters I picked up a full size Blueberry body butter. It seems to be one of those thicker, more oily body butters so I figured it would be perfect for the last weeks of winter and first weeks of spring. I am definitely not opening it until then.

W czasie moich ostatnich zakupów w TBS bardzo wiele balsamów i maseł do ciała było przecenionych, a ponieważ bardzo polubiłam się z moimi obecnymi masłami (malinowym i kokosowym) chwyciłam duże opakowanie jagodowego masła. Wygląda na to, że jedno z maseł o bardzo zbitej, tłustszej konsystencji, dlatego myślę, że bedzie w sam raz na końcówkę zimy i początek wiosny. Zdecydowanie nie będę go wcześniej otwierać.


There was also a small set of Christmas/winter edition body butters. I was using a Candied Ginger body lotion last year and it had this amazing scent - fresh but at the same time spicy and warm - so I know I will enjoy it this winter too, this time as a body butter. There are also two other body butters that came in this set - Cranberry Joy and Spiced Vanilla. I am looking forward to opening the last one, it sounds amazing and I hope they will all help me get into the Christmas spirit this year.

Znalazłam też mały zestaw świąteczno-zimowych masełek. W zeszłym roku używałam balsamu do ciała w wersji Candied Ginger i bardzo polubiłam jego zapach - świeży, ale jednocześnie bardzo przytulny i korzenny - wiem, że sprawdzi się zimą, tym razem w formie masła. W zestawie były też dwie inne wersje zapachowe - Cranberry Joy i Spiced Vanilla. Nie mogę się doczekać otwarcia tego ostatniego, brzmi świetnie i mam nadzieję, że razem z resztą tych masełek będzie mnie wprowadzać w świąteczną, grudniową atmosferę.


I've heard so much about the Satsuma line, but every time I swatched it on my hand I wasn't sure I liked the scent. But this time I thought it would probably be one of the last chances I have to try it and decide for myself if it's worth all the hype so I grabbed a small version of this body butter as well.

Bardzo wiele słyszałam na temat serii Satsuma, ale za każdym razem kiedy smarowałam odrobinę tego masła na ręce nie byłam do końca przekonana, czy to zapach dla mnie. Ale tym razem stwierdziłam, że to prawdopodobnie jedna z ostatnich okazji, żeby spróbować tego masła i przekonaćsię na własnej skórze czy wszystkie te zachwyty faktycznie mają jakieś podstawy, chwyciłam więc małe opakowanie, które teraz grzecznie czeka na swoją kolej. 


The last things I bought were those two hand sanitizers. Normally I would never buy them, their regular price is quite high, but they were 50% off - the coconut version is already in my bag, I will save the mango one for later.

I will probably visit the Body Shop at least once before we move so if you have any recommendations or suggestions please let me know what you think I should try!

Dwie ostatnie rzeczy to żele antybakteryjne do rąk. Nigdy bym ich nie kupiła w regularnej cenie, ale były przecenione o połowę - wersja kokosowa już wylądowała w mojej torebce, mango zostawiłam sobie na później.

Prawdopodobnie przed wylotem odwiedzę TBS jeszcze przynajmniej raz, więc jeśli macie jakieś sugestie odnośnie tego, co warto tam kupić i wypróbować - dajcie znać!



Summer favourites: Make up & Nails


I have already shown you my favourite summer scents so now it is time to talk about my other summer favourites - make up and nails. I haven't been wearing a lot of make up lately, but on the days when I want to look a bit more pulled together this is what I have been using:

Pokazałam Wam już moje najczęściej używane letnie zapachy, nadszedł więc czas żeby przedstawić Wam moich pozostałych faworytów - ulubione produkty do makijażu i lakiery do paznokci. Latem nie malowałam się zbyt mocno ani zbyt często, ale w te dni, kiedy chciałam wyglądać odrobinę bardziej wyjściowo używałam tych rzeczy:



If you saw my Inglot palette then you know I own mostly warm toned eyeshadows, but my favourite simple look for the summer has been surprisingly cool toned. I use a bit of the Essence Kajal Pencil in 15 Behind the Scenes (a very pretty grey-taupe colour) along my lashline, both top and bottom, then use this smudging tool I got ages ago from Rossmann (works great and is extremely cheap). I add a bit of my favourite Inglot 465 shadow to blend it out a bit more with a No 27 Marionnaud brush. Then I use a bit of the black eyeshadow as a liner and add a coat or two of the Golden Rose Cat Walk Mascara. The wand is so unique, I had to buy it just to try it and I am not disappointed, it's a really nice mascara!

Jeśli widziałyście moją paletę z Inglota to wiecie, że dominują w niej cienie w ciepłych barwach, ale mój ulubiony, prosty makijaż oka był w ciągu tego lata utrzymany raczej w chłodnej tonacji. Najpierw rysuję bylejakie kreski wzdłuż linii rzęs, zarówno górnych jak i dolnych, rozcieram je gumką kupioną kiedyś za grosze w Rossmannie, a potem rozcieram je dalej używając mojego ulubionego cienia z Inglota, 465 oraz świetnego pędzelka Marionaud No 27. Następnie nakładam odrobinę czarnego cienia tuż przy rzęsach i dodaję jedną albo dwie warstwy tuszy Golden Rose Cat Walk. Szczoteczka ma tak ciekawy kształt, że nie mogłam przejść koło niej obojętnie. Nie rozczarowałam się, to naprawdę fajna (i tania) mascara!



As for the rest of my face I have been keeping things fairly simple - just some powder and a bit of blush. I already talked about my powders (here and here), and as for the blushes I've been loving Bourjois in 03 Brun Cuivre and Catrice Defining Blush in 030 Love & Peach. Brun Cuivre looks a bit like a bronzer and gives a nice, glowy, bronzy look, Love & Peach is more vibrant and makes my face look very fresh and healthy.

Reszta makijażu była o wiele delikatniejsza i prostsza - trochę pudru i odrobina różu. Pokazałam Wam już kiedyś moje pudry (tutaj i tutaj), a jeśli chodzi o róże to bardzo często sięgałam po Bourjois w kolorze 03 Brun Cuivre i Catrice w kolorze 030 Peach & Love. Brun Cuivre przypomina trochę bronzer i daje bardzo ładny letni wygląd skórze, Love & Peach jest o wiele żywszym kolorem i sprawia, że moja twarz wygląda bardzo świeżo i zdrowo.


I have suprised myself with my choice of nail polish this season. I've been trying so many pastel, almost white colours but in the end I kept on reapplying those three. I've been wearing them most of the summer, if not on my nails then on my toes. They are Rimmel 60 Seconds 260 Funtime Fuschia, Inglot 720 and Essence Marble Mania 01 Raspberry Swirl.

Jeśli chodzi o paznokcie to sama jestem zaskoczona tym, po jakie lakiery sięgałam przez ostatnie miesiące. Wypróbowałam bardzo wiele pastelowych, prawie białych kolorów, ale ostatecznie cały czas wracałam do tej trójki. Nosiłam je praktycznie całe lato, jeśli nie na dłoniach to na stopach. Są to Rimmel 60 Seconds 260 Funtime Fuschia, Inglot 720 i Essence Marble Mania 01 Raspberry Swirl.

Neutrogena Visibly Clear 2-in-1 Wash and Mask


I love multipurpose products, but I am always a bit skeptical when a product is bluntly advertised as a 2in1 (or 3, 4,  5, 6 or 7in1). I always think it either means absolutely nothing or that it's simply a smart way to attract more customers. I heard a lot about this Neutrogena wash/mask and it sounded promising, I thought that if it's a rubbish wash then maybe it will at least be a decent mask or the other way round. Turns out it really is a great 2in1!

My skin loves clay based cleansers (Angels on Bare Skin and Herbalism...!), so when I checked the ingredients I was very happy to notice that kaolin and bentonite are on top of the list. I also like a good clay mask, so I knew that the chances were I would enjoy the product one way or another.

Uwielbiam wielofunkcyjne produkty, ale zawsze podchodzę z pewną rezerwą do rzeczy, które są nachalnie reklamowane jako 2w1 (albo 3, 4, 5, 6 czy 7w1). Zawsze wydaje mi się, że albo są to puste obietnice albo po prostu sprytny sposób na złapanie klienta. O tym produkcie (nie mam pojęcia jak go określać, ani to żel, ani pasta ani tylko maseczka, więc będę kombinować) słyszałam dosyć sporo dobrych rzeczy, uznałam więc, że jeśli nie sprawdzi się u mnie do mycia twarzy to będzie pewnie fajną maseczką lub na odwrót. Okazało się, że to naprawdę świetne 2w1!

Moja skóra uwielbia glinkowe czyściki (Angels on Bare Skin i Herbalism!), więc kiedy zerknęłam na listę składników bardzo się ucieszyłam, że na początku składu są właśnie glinki. Lubię też tego typu maseczki, byłam więc przekonana, że ten produkt się u mnie sprawdzi.



I used is as a wash first - it lathers up a bit, and leaves my skin feeling so fresh and clean. It smells like clay (obviously) and mint, so it's perfect now for the summer but I know I will also enjoy it in during the colder months - for example just after a workout. When it was extremely hot and humid and I was staying home with no make up on I would use it 3-4 times a day and my skin wasn't getting dry, didn't feel tight.

Najpierw zdecydowałam się umyć tym cudakiem twarz - produkt delikatnie się pieni, a po myciu moja skóra jest cudownie świeża i czysta. Zapach też bardzo przyjemny - myjadełko pachnie jak glinka (no ba!) i mięta, czyli jest to coś w sam raz na lato, ale wiem, że miło mi będzie go używać także kiedy zrobi się zimniej - na przykład po ćwiczeniach. Kiedy było bardzo duszno i gorąco, a ja siedziałam w domu be makijażu myłam nim twarz 3 lub 4 razy dziennie, a moja skóra i tak nie była przesuszona ani napięta.


It also works nicely as a mask - doesn't dry up, it's a bit tingly and might be too minty for a sensitive skin, so I only use it this way when my skin is doing ok. It's supposed to unclog pores and deep cleanse and I think it does what it's supposed to do, but I haven't had many breakouts lately, so even if it works fine for me it might not be enough for more problematic complexions.

Sprawdza się też jako maska - nie zasycha w twardą skorupę, delikatnie szczypie i może być zbyt miętowe dla wrażliwej skóry, dlatego ja używam go tylko kiedy moja skóra jest w dobrym stanie. Maseczka ma odblokowywać pory i głęboko czyścić skórę i wydaje mi się, że faktycznie i jedno i drugie robi, chociaż mogę nie być miarodajna, bo ostatnio moja skóra jakoś mocno nie szaleje. Jeśli macie bardzo problematyczną cerę to być może taka maseczka będzie dla Was niewystarczająca.


Overall I really like it. It's relatively cheap, easily available and I think it can be a nice alternative to my favourite Lush clay cleansers, especially if you just want to check if they work well for your skin. I use it mostly as a face wash in the mornings - the smell is incredibly invigorating and I wouldn't use it to remove my make up (especially around my eyes, way too tingly!). It's a really great product.

Naprawdę polubiliśmy się z tym myjadełkiem. Jest stosunkowo tanie, łatwo dostępne (w Stambule w każdym Rossmannie) i myślę, że może być niezłą alternatywą dla moich ulubionych glinkowych past z Lusha, zwłaszcza jeśli chcecie tylko sprawdzić czy taka metoda oczyszczania skóry Wam odpowiada. Ja używam "kremu" Neutrogeny głównie rano - zapach bardzo orzeźwia i pobudza, poza tym nie sądzę, żeby ten produkt nadawał się do zmywania makijażu (zwłaszcza z okolic oczu, zdecydowanie zbyt mocno szczypie!). Jeśli macie okazję, to wypróbujcie, naprawdę fajna rzecz.