L'Biotica - Biovax Gold hair mask


A while ago I did some shopping at Super Pharm and was asked if I wanted to try L'Biotica Biovax Gold hair treatment for less than 50% of its regular price - well of course I did. I like having a rich and nourishing hair mask in my shower and I simply use it instead of a conditioner once or twice a week. I knew my hair would need a lot of care, nourishment and love after the wedding and all the teasing and hair spray, so I decided to take this little pot to Turkey with me.

Jakiś czas temu w Super Pharm pani przy kasie spytała czy mam ochotę na nową maseczkę do włosów L'Biotica Biovax Gold za 10zł - oczywiście, że tak! Lubię mieć pod prysznicem odżywcze maski do włosów, używam ich zamiast normalnych odżywek raz lub dwa razy w tygodniu i taki system bardzo dobrze się u mnie sprawdza. Wiedziałam, że moje włosy będą potrzebowały dodatkowej opieki, odżywienia i miłości po weselu, po tapirowaniu i po tonie lakieru do włosów, dlatego ten mały słoiczek przyleciał ze mną do Turcji.



Biovax Gold contains argan oil and gold particles, the treatment is supposed to nourish your hair, make it look glossy and youthful (seriously?), protect it against the UV rays and repair the damage. It has a very thick, almost butter like consistency and a very strong smell - it reminds me of Lush Ro's Argan, it's definitely the same sweet rose scent, but with some metallic notes. It lingers for hours on my hair, but I quite like it. 

Wśród składników Biovax Gold znajdują się drobinki złota i olejek arganowy, składniki, dzięki którym włosy mają być odżywione, pełne blaski, odmłodzone (serio?), chronione przed promieniami UV, a wszelkie zniszczenia mają być zreperowane. Maska ma bardzo gęstą, prawie maślaną konsystencję i bardzo silny zapach - przypomina mi zapach odżywki do ciała Lush Ro's Argan, to zdecydowanie podobny słodko-różany aromat, z delikatnymi metalicznymi nutami. Zapach utrzymuje się na włosach prawie przez cały dzień, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza.

Ingredients/Skład
Aqua, Cetyl Alcohol, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Quaternium-87, Cetrimonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Colloidal Gold, Betain, Acetylated Lanolin, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Citric Acid, Calcium Aluminium Borosilicate, Silica, Tin Oxide, C.I 77891, C.I. 77491, C.I 19140, C.I. 15985, Geraniol


At first I used it when I was taking a bath - I washed my hair as normal and then applied a generous amount of the mask and let it sit on my hair for about 30-40 minutes. The result was amazing - my hair was extremely soft, smooth and shiny - I couldn't stop playing with it and looking at it in the mirror.Of course the hair mask did not fix the split ends, but I wasn't hoping for that even for a second. Now I mostly use it as a conditioner, I leave it on my hair for a minute or two and it still works great. The effects are not as spectacular as when I used it for the first time, but I still think it's a nice deep treatment for my hair. It's also worth mentioning that the mask doesn't make my hair greasy, it also doesn't weigh it down at all, and my hair is extremely thin and delicate.

Za pierwszym razem użyłam maseczki w trakcie kąpieli - umyłam włosy jak zawsze, a później nałożyłam na nie sporą ilość produktu i zostawiłam na 30-40 minut. Efekty były rewelacyjne - moje włosy były niesamowicie miękkie, gładkie i błyszczące - nie mogłam przestać patrzeć na nie w lustrze i bawić się nimi. Oczywiście nie było mowy o naprawieniu rozdwojonych końcówek, ale nawet przez chwilę się nie łudziłam, że tak będzie. Teraz używam maseczki głównie jako odżywki, zostawiam ją na minutę lub dwie na umytych włosach i takie używanie też przynosi fajne efekty. Nie są może tak niesamowite jak te po pierwszym użyciu, ale tak czy siak uważam, że to bardzo przyjemny, mocno odżywiający i pielęgnujący produkt dla moich włosów. Warto też zauważyć, że ta maska absolutnie nie przyspiesza przetłuszczania się włosów ani ich w żaden sposób nie obciąża, a moje włosy są naprawdę cienkie i delikatne.


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

NOTD: Essie - Boxer Shorts


Summer is in full swing here in Istanbul so I am trying to get as much wear out of my summer nail polishes as possible before we go back to Poland. This bottle is one of my latest Essie purchases - Boxer Shorts is exactly what I thought Lapiz of Luxury was going to be. The perfect blend of blue and a bit of purple, it's not a warm colour, but it's also not too cool toned. It's just a perfect summer blue.

Lato w Stambule w pełni, dlatego staram się nacieszyć letnimi kolorami lakierów do paznokci przed powrotem do Polski. Ta buteleczka to jeden z moich najnowszych nabytków od Essie - Boxer Shorts okazał się dokładnie tym odcieniem, na który liczyłam kiedy kupowałam Lapiz of Luxury. To idealne połączenie błękitu z odrobiną fioletu, nie jest to ciepły odcień, ale nie jest też przerażająco chłodny. To idealny błękit na lato.


Light blue nail polish has been one of my summer staples for years now, it all began with Rimmel's Aqua Cool, but then I believe it was discontinued so I started looking for a new favourite summer blue nail polish. Lapiz of Luxury was a huge disappointment - it is way too cool for my skin tone. And then I saw Boxer Shorts - it seemed similar to Aqua Blue and when I applied it I fell in love with it. The formula is amazing, the polish is opaque and easy to apply, it stays on the nails without any chips for at least 4 days and doesn't stain the nails.

Błękitne lakiery są obowiązkową pozycją w mojej letniej kosmetyczce od paru ładnych lat. Wszystko zaczęło się od Aqua Cool od Rimmela, ale z tego co wiem nie jest on już dostępny, dlatego rozpoczęłam poszukiwania jego godnego następcy. Lapiz of Luxury był sporym rozczarowaniem - lakier ma zbyt chłodny odcień dla mojego koloru skóry. Później natknęłam się na Boxer Shorts - wydawał się podobny do Aqua Cool, a kiedy w końcu pojawił się na moich paznokciach zakochałam się w nim bez reszty. Konsystencja jest cudowna, lakier nakłada się łatwo i równiutko, utrzymuje się na paznokciach bez odprysków przez co najmniej 4 dni i nie powoduje odbarwień.



The only thing I had to get used to was the brush. I bought Boxer Shorts online and it came with a thin brush. I was worried it would make the application harder (I love thick brushes), but it's not as hard as I thought it would be.

Jedyną rzeczą, do której musiałam się przyzwyczaić był pędzelek. Boxer Shorts kupiłam w sieci i okazało się, że to wersja z cienkim pędzelkiem. Trochę się martwiłam, że przez to będzie mi trudniej nałożyć lakier (uwielbiam szerokie pędzelki), ale ostatecznie nie było to tak trudne jak myślałam.


Lakier kupiłam za ok. 15zł w tym sklepie:

Najlepsze lakiery do paznokci w najniższych cenach


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Wet n Wild haul


My family is enjoying the sun and the sea at one of the Istanbul beaches, I am home with a horrible sore throat so I thought it's a good day to share some of the bits I have been buying at Turkish drugstores. When I discovered that Gratis carries Wet n Wild products I went crazy and here's what I got so far. The Comfort Zone and Walking on Eggshells eyeshadow palettes. I have played with them a bit and so far I am amazed at how soft, smooth and blendable they are. Some of the shades are supposed to be dupes for MAC eyeshadows, so that's always a bonus.

Moja rodzina korzysta w tej chwili z tureckiego słońca i morza na jednej ze stambulskich plaż, ja siedzę w domu z paskudnym bólem gardła, dlatego uznałam, że to dobry moment na to, żeby podzielić się z Wami częścią moich łupów z tureckich drogerii. Kiedy zauważyłam, że w sieci Gratis można dostać produkty Wet n Wild trochę oszalałam i oto co trafiło w moje ręce do tej pory. Paletki cieni do oczu Comfort Zone oraz Walking on Eggshells. Trochę się już nimi bawiłam i jestem zachwycona tym jakie są miękkie, gładkie i łatwe do rozcierania. Niektóre odcienie do ponoć odpowiedniki cieni MAC, a to zawsze dodatkowy plus.



Then I found out that Pearlescent Pink blush is supposed to be a dupe for Nars Orgasm, so of course I had to get it as well. It's this pretty peachy-pink blush with a lot of subtle golden shimmer, which fortunately is not too obvious on the face. The colour is pretty light and natural but can be built up quite easily. 

Później przeczytałam, że róż Pearlescent Pink to podobno odpowiednik różu Nars Orgasm, więc oczywiście musiałam go wypróbować. Róż ma uroczy brzoskwiniowo-różowy kolor z mnóstwem delikatnych złotych drobinek, na szczęście niezbyt rzucających się w oczy na policzkach. Róż jest bardzo delikatny i naturalny, ale kolor można łatwo intensyfikować. 


Then I got two lipsticks - Just Peachy and Rose-bud. I don't know if both of them are supposed to be matte, I feel like Just Peachy is more matte than Rose-bud and it definitely looks more chalky and patchy on the lips (kind of like what Revlon matte balm looks like on me), I also think the colour might not be the perfect match for my lips and skin tone, but I will play with it a bit more before I decide whether I like it or not. I do like Rose-bud though, it's a beautiful, opaque rosy shade and I like the slightly glossy but still natural finish. 

Kupiłam też dwie szminki - Just Peachy i Rose-bud. Nie wiem czy obie z nich miały być w teorii matowe, ale wydaje mi się, że Just Peachy jest bardziej matowa niż Rose-bud i wygląda na moich ustach nie do końca ładnie - nie kryje równą warstwą i wygląda kredowato (trochę jak matowe kredki Revlona), poza tym mam wrażenie, że to chyba nie do końca mój kolor, ale na pewno dam tej szmince jeszcze kilka szans zanim podejmę decyzję o tym czy to hit czy kit. Za to kolor Rose-bud jest bardzo mój, to śliczny, ładnie kryjący średni róż z delikatnie połyskującym, naturalnym wykończeniem. 



I could not leave the drugstore without at least one nail polish, could I? I got three so far - Disturbia and Under Your Spell from the Megalast line and Night Prowl from the Wild Shine range. They are all quite dark, fall appropriate colours and I can't wait to try them, they look very promising. If you think there are any other Wet n Wild products worth trying out please let me know! Or maybe there's something I should definitely not buy?

Nie mogłam wyjść bez przynajmniej jednego lakieru, prawda? W tej chwili mam trzy lakiery - Disturbia i Under Your Spell z linii Megalast oraz Night Prowl z serii Wild Shine. Wszystkie są bardzo ciemne i na pewno świetnie się sprawdzą jesienią, już nie mogę się doczekać dnia, w którym je wypróbuję, wyglądają bardzo obiecująco! Jeśli znacie Wet n Wild i możecie mi polecić coś konkretnego z oferty tej firmy będę Wam ogromnie wdzięczna. A może wiecie czego zdecydowanie unikać?



Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Rituals - Happy Hands hand cream


We are currently in Istanbul and our crazy Turkish wedding is on Friday, so you can probably imagine how chaotic and crazy our lives are at the moment. But between being a tour guide, picking my family and friends up from the airports and taking care of the last bits of the wedding I thought I would share with you my duty free find - Rituals Happy Hands Mandarin & Mint hand cream.

Jesteśmy w tej chwili w Stambule, a nasze szalone tureckie wesele już w piątek, możecie więc sobie pewnie wyobrazić jak szalone jest w tej chwili nasze życie (a jeśli chcecie wiedzieć po czym poznać, że jest się w Turcji zapraszam tutaj). Ale stwierdziłam, że w przerwie między byciem przewodnikiem, odbieraniem znajomych i rodziny z lotnisk i zajmowaniem się ostatnimi detalami ślubnymi podzielę się z Wami opinią na temat mojego łupu ze sklepu wolnocłowego - kremu do rąk o zapachu mandarynk i mięty Rituals Happy Hands.



I've heard a lot of good things about Rituals and their products, and since I actually forgot to take a hand cream with me I thought it would be a nice and relatively inexpensive way to check the company and their products out. And so far so good! Happy Hands is a lightweight hand lotion, not greasy or sticky at all, it sinks quickly into the skin and leaves it soft and nourished, I noticed that my hands stay like this even after I wash them. I like the fact that it doesn't feel sticky even in this weather - it's hot and very humid and this cream still works great. I feel like it could be this perfect all year round hand cream - light enough for the summer and nourishing enough for the winter, but we will have to see about that.

Słyszałam dużo dobrych rzeczy o firmie Rituals i ich produktach, a że akurat zapomniałam zabrać ze sobą krem do rąk uznałam, że taki drobiazg będzie fajnym i w miarę tanim sposobem na to, żeby wypróbować coś z oferty Rituals. I jak do tej pory jest super! Happy Hands to lekki krem, nie pozostawia tłustej ani lepkiej warstwy na dłoniach, szybko się wchłania i sprawia, że dłonie są miękkie i odżywione, nawet po ich umyciu. Podoba mi się, że krem daje sobie radę z tureckim gorącym i wilgotnym klimatem. Mam wrażenie, że to może być bardzo przyjemny całoroczny krem do rąk - wystarczająco lekki na lato, ale jednocześnie na tyle odżywczy i nawilżający, że powinien dać sobie radę z suchymi dłońmi zimą, ale o tym dopiero się przekonam.



I don't know about you, but to me mandarins mean Christmas, so I was a bit worried that the smell would not be suitable for summer, but the mint makes all the difference. The scent of the cream is fresh and fruity, like a cooling mandarin lemonade with some mint leaves thrown in. I also like the packaging - the graphics, colours and the sturdy plastic. I am really glad that I decided to get it, it's has every single thing I look for in a hand cream. Have you tried anything from the Rituals? Any recommendations?

Nie wiem jak Wam, ale mnie mandarynki kojarzą się od razu z Bożym Narodzeniem, dlatego trochę się martwiłam czy ten zapach sprawdzi się u mnie latem, ale dodatek mięty ma tutaj duże znaczenie. Krem ma niesamowity, świeży i owocowy zapach, jak orzeźwiająca mandarynkowa lemoniada z paroma listkami mięty. Opakowanie też jest świetne - podoba mi się grafika, kolory i wytrzymały plastik. Cieszę się strasznie, że kupiłam ten krem, ma wszystko, czego oczekuję od tego typu produktów. A Wy próbowałyście czegoś od Rituals? Jakieś rekomendacje?


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)


Alterra - Pomegranate skincare line


It's no secret that I am a huge fan of gentle cleansers and oils in skincare, so when I saw this new mini-line among Alterra products I knew that sooner or later they would be in my bathroom.

Nie jest tajemnicą to, że jestem ogromną fanką delikatnych żeli do mycia twarzy i olejków w pielęgnacji skóry, dlatego kiedy zobaczyłam tę miniserię Alterry wiedziałam, że prędzej czy później te dwa produkty wylądują u mnie w łazience.




I had Alterra's first cleanser (now discontinued), with wild rose, and unlike a lot of beauty bloggers - I wasn't a fan. I was afraid that that the pomegranate version would have the same weird consistency and distinctive alcohol smell, but I am happy to report that this cleanser is much creamier and even though it contains alcohol you can barely tell it's there. If you know the smell of the pomegranate series (Alterra has a pomegranate shampoo, conditioner, hair mask and I believe a body lotion and a hand cream) then you will not be surprised - it smells exactly the same as all the other pomegranate products. It's a nice thing to use in the morning, I haven't tried it as a makeup remover. If you want something simple, gentle, affordable and "green" - that's a great option.

Dawno temu miałam pierwszy żel Alterry, z dziką różą (już chyba nie do dostania), i w przeciwieństwie do wielu blogerek - nie byłam jego fanką. Trochę się martwiłam, że żel z granatem będzie miał tę samą dziwną konsystencję i mocno wyczuwalny zapach alkoholu, ale na szczęście tak nie jest - żel jest bardzo kremowy i chociaż ma w składzie alkohol, to nie sposób go wyczuć. Jeśli kojarzycie zapachy innych produktów z granatem (Alterra ma taki szampon, odżywkę, maskę do włosów i bodajże mleczko do ciała i krem do rąk), to zapach tego żelu Was nie zaskoczy - pachnie tak samo jak pozostałe produkty z tej serii. Jest to bardzo fajny żel do używania rano, nie próbowałam nim zmywać makijażu. Jeśli szukacie czegoś łagodnego, prostego, niezbyt drogiego i "zielonego" - jest to naprawdę fajna opcja. 



I have been using a lot of mattifying products during the days lately so I thought it would be a good idea to keep my skincare balanced and use oils at night. Alterra pomegranate oil comes in a cute plastic bottle, it's on the thicker side, but it hasn't clogged my pores. Applied on slightly damp skin it makes it look very radiant and plump in the morning. Such a simple thing, but so effective! The only, tiny problem I have with it is the price - it's a tiny bottle and you get pretty much the same mix of oils as Alterra already offers in bigger glass containers. It's good if you want to travel with it or if you're new to oils in skincare, but I don't think it's much different than what they already had, and for less.

Ostatnie kilka tygodni to u mnie głównie różnego rodzaju produkty matujące, dlatego uznałam, że czas na odrobinę równowagi i wprowadzenie do pielęgnacji olejków na noc. Olejek z granatem Alterry ma urocze, plastikowe opakowanie z pompką, sam olejek jest dość gęsty, ale do tej pory nie zapchał moich porów. Nakładany na zwilżoną skórę sprawia, że wygląda ona rano bardzo świeżo, jest napięta i jędrna. Prosty drobiazg, ale świetnie się sprawdza. Mam tylko jedno, drobne zastrzeżenie - buteleczka jest mała, a kombinacja olejków przypomina to, co Alterra oferuje w dużych szklanych butelkach. Jest to fajna opcja jeśli chcemy olejek zabrać ze sobą w podróż albo jeśli dopiero zaczynamy oswajanie się z olejkami w pielęgnacji twarzy, ale moim zdaniem jest to bardzo podobny produkt do tego, co Alterra już ma w swojej ofercie i to w niższej cenie. (Mały olejek z granatem kosztuje ok. 11zł, duży w promocji można znaleźć już za 15-18zł.)


As you can tell - I really like those products. I like the packaging (they are changing the design of their products a bit), I like the philosophy, I like that they are easily available and affordable. What do you think - have you tried those products yet? Are you tempted? ;)

Jak widzicie - bardzo się z tą małą granatową serią polubiliśmy. Podobają mi się opakowania (Alterra zmienia trochę szatę graficzną swoich produktów), podoba mi się idea całej tej serii i to, że można ją łatwo dostać za niewielkie pieniądze. A co Wy myślicie - wypróbowałyście już nowości Alterry? A może nadal się na nie czaicie? ;)

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)