Battle of the Serums (Kiehl's, Bioliq, Ava, Organic Therapy)


There are only 4 serums in my skincare stash, but I am slowly getting used to having this extra step between toning and moisturizing my skin, so there might be more to come. But for now let me show you what I am currently using and share with you my thoughts on whether they are worth having or not. There is one definite winner, two decent serums, and one not so amazing product.

Mam w swoich zapasach tylko cztery sera, ale powoli coraz bardziej przyzwyczajam się do tego dodatkowego kroku w pielęgnacji twarzy między tonikiem a kremem, więc jestem przekonana, że z czasem będzie tego więcej. Ale dzisiaj chciałam Wam pokazać produkty, które są stałym elementem pielęgnacji mojej twarzy i podzielić się z Wami moimi opiniami na ich temat. W grupie znajduje się jeden niekwestionowany zwycięzca, dwóch przyzwoitych zawodników i jeden produkt, który nie powala na kolana.




Chronologically the Organic Therapy Pore-Minimiser Face Serum with organic manuka oil was the first serum I have ever bought. It seemed perfect for my oily-combination skin - light, smoothing, pore minimising and with a lot of organic extracts. And in fact it is very light, like a watered down gel, but it can get sticky if you use too much of it. It has a nice, light scent, nothing amazing but also nothing bad. I use it at night and I really tried to make it work - I used a bit under a night cream, then I used it on its own and every single time I wake up in the morning looking like a greasy mess. I am used to waking up and having a shiny face, but what happens after using this product is just crazy. It doesn't clog my pores, it doesn't make me break out, so I sometimes force myself to use it (I really want to use it up as soon as possible), but I am not a fan. It doesn't minimise the appearance of my pores, it doesn't really smooth out my skin, and honestly I don't think it does much.

Serum zmniejszające widoczność porów Organic Therapy z organicznym olejkiem manuka było moim pierwszym tego typu produktem. Wydawało się idealne do mojej tłustej-mieszanej skóry - lekkie, wygładzające, zmniejszające pory i pełne organicznych wyciągów roślinnych. I faktycznie - serum jest leciutkie, jak rozwodniony żel, ale potrafi być lepkie jeśli nałoży się go zbyt dużo. Ma przyjemny, delikatny zapach - ani nic wyjątkowo fajnego, ani złego. Serum używam na noc i starałam się na różne sposoby sprawić, żeby efekty były takie, jakich oczekuję - używałam go samodzielnie lub pod krem na noc i za każdym razem budziłam się z niesamowicie tłustą twarzą. Jestem przyzwyczajona do tego, że rano moja skóra jest nieco przetłuszczona, ale to, co osiągnęło to serum bije wszystkie rekordy. Nie zapycha za to porów i nie powoduje wysypu zaskórników, dlatego nadal staram się zmuszać do używania tego serum (mam po prostu ochotę jak najszybciej je zużyć), ale nie jestem jego fanką. Nie zmniejsza widoczności porów, nie wygładza skóry i mam wrażenie, że w ogóle mało robi. (ok. 25-30zł, 50ml, do zużycia w ciągu 12 miesięcy od otwarcia)





Ava Eco Garden Organic Energizing Serum with Tomato and Cucumber extract was the second serum I bought. It's supposed to be used by women over 35, but I don't really care about the label. I read some good things about this product so I thought I would give it a try. And the only problem I have with it is that it's not really a serum, it's a thick, nourishing cream. I have a moisturized from this line and the ingredients are pretty much the same, the consistency is similar and so are the effects. It's a really nice product, extremely nourishing and rich and because of that I would never layer it with a moisturizer (and that's what's great about serums). It has a very interesting smell, it reminds me of hay and countryside.

Eco Garden Organiczne Serum Energetyzujące Pomidor z Ogórkiem firmy Ava było drugim serum w moich zbiorach. Jest skierowane do kobiet w wieku 35+, ale ja nie do końca przejmuję się tym, co jest napisane na opakowaniu. Czytałam kiedyś pozytywne opinie na temat tego serum i dlatego bardzo chciałam je wypróbować. I w sumie jedynym problemem jaki mam z tym produktem jest to, że moim zdaniem to nie jest serum, a bardzo gęsty, odżywczy krem. Mam krem nawilżający z tej serii i prawie nie różni się składem od tego serum, konsystencja jest podobna, efekty również. To naprawdę przyjemny produkt, bardzo odżywczy i bogaty i właśnie dlatego nigdy bym go nie używała pod inny krem (a to moim zdaniem jest specyfiką serum). Zapach jest dość ciekawy, mnie kojarzy się z sianem i wsią. (ok. 25zł, 30ml)





The third serum in my collection is Bioliq Dermo Intensive revitalizing serum with caviar extract. It was very popular at some point - I saw ads on TV at least three times a day, it was reviewed on a lot of blogs and when I saw it on an offer I bought it without giving it much thought. It's a watery jelly type of a serum, but it doesn't really get sticky. I just love the smell of it, but I don't know what it reminds me of. I like using it during the day, it works great under any moisturizer I have and sometimes I use it on its own and it is still moisturizing enough. It is supposed to reduce double chin (I don't think so), even skin tone (possible),  restore firmness and elasticity (might be a nice preventive product) and reduce blemishes and dark spots (not sure, but it definitely doesn't clog the pores). It might not be the most long lasting product and the results might not be spectacular, but I think for the price it's worth having, because I think it really does provide this extra something to my skincare routine.

Trzecie serum w moich zbiorach to Bioliq Dermo Intensywne Serum Rewitalizujące z ekstraktem z kawioru. W pewnym momencie był szał na ten produkt - widziałam jego reklamy przynajmniej trzy razy dziennie w telewizji, czytałam recenzje na blogach i kiedy zobaczyłam go w promocji bez większego zastanowienia postanowiłam to serum kupić i wypróbować na sobie. To kolejne serum o konsystencji rozwodnionego żelu, ale tym razem nawet większa jego ilość nie jest nieprzyjemnie lepka na skórze. Zapach jest rewelacyjny, chociaż nie do końca wiem z czym mi się kojarzy. Serum używam rano, sprawdza się świetnie pod każdym moim kremem nawilżającym, czasami używam go samodzielnie i w ten sposób też zapewnia mojej skórze odrobinę nawilżenia. Serum ma likwidować podwójny podbródek (wątpię), wyrównywać koloryt skóry (możliwe), poprawiać jędrność i elastyczność skóry (myślę, że fajnie zapobiega ich utracie), rozjaśniać przebarwienia i likwidować wypryski (nie jestem pewna, ale zdecydowanie nie zapycha porów). Nie jest to może najbardziej wydajny produkt na rynku i nie zapewnia on najbardziej spektakularnych efektów, ale myślę, że warto go wypróbować jako dodatek i wspomagacz codziennej pielęgnacji skóry. (zapłaciłam 13,99zł, 30ml)





And then the latest and the most expensive addition to my skincare stash is Kiehl's Midnight Recovery Concentrate. It's such a hyped up product - I really wanted to try it, but I wasn't sure if it was worth the money and then after reading lots and lots of reviews I finally bought it. I love the packaging and I love the smell of it (subtle lavender). It's the lightest oil I have ever used, it sinks right into my skin, especially after using a face mask or a scrub. I had a cold recently and the skin around my nose was quite dry and flaky and no cream could fix that - I used MRC and the next morning I couldn't believe my eyes, my skin was soft and totally back to normal. My skin overall is in a pretty good condition so I didn't notice any spectacular effects on my skin, but fixing this dry patch around my nose in just one night proved to me that it's really a powerful and extremely nourishing product. I think people with dry skin would love it even more than I do, but I still think it's a great product for everyone - I use it once or twice a week as a deep, nourishing treatment and I love it.

Najnowszym i najdroższym dodatkiem do mojej kolekcji produktów do pielęgnacji twarzy jest Kieh's Midnight Recovery Concentrate. To strasznie popularny produkt - bardzo chciałam go wypróbować, ale nie byłam pewna, czy jest wart swojej ceny, ale w końcu po przeczytaniu setek opinii na jego temat postanowiłam go wypróbować. Opakowanie jest cudowne, zapach też bardzo mi się podoba (delikatna lawenda). To najlżejszy olejek jakiego kiedykolwiek próbowałam, wchłania się prawie natychmiast, zwłaszcza po użyciu maseczki albo peelingu. Jakiś czas temu byłam mocno przeziębiona i skóra wokół mojego nosa łuszczyła się i była bardzo sucha, a żaden krem nie pomagał. Użyłam MRC i następnego dnia nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam w lustrze - skóra była jak nowa, nawilżona i gładka. Nie mam większych problemów z cerą, dlatego nie widziałam na całej twarzy jakichś powalających efektów tego serum, ale nawilżenie i naprawienie tej przesuszonej skóry udowodniło mi, że to naprawdę silny i przynoszący świetne efekty produkt. Wydaje mi się, że właścicielkom suchej skóry przypadłby do gustu nawet bardziej niż mnie, ale jestem pewna, że to serum sprawdziłoby się u wszystkich - ja używam go raz albo dwa razy w tygodniu, żeby porządnie odżywić i nawilżyć twarz i w ten sposób sprawdza się u mnie świetnie. (ok. 170zł, 30ml, trzeba zużyć w ciągu 18 miesięcy od otwarcia)

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)


Goodbye Summer NOTD: Sally Hansen Frutti Petutie


This is pretty much the only nail polish I was wearing all August and well into September. This summer was all about corals and pinks for me, and since Frutti Petutie is a really nice blend of both of those shades I just couldn't stop using it.

Dzisiaj lakier, który gościł na moich paznokciach przez praktycznie cały sierpień i spory kawałek września. Latem miałam fioła na punkcie różowych i koralowych lakierów, a ponieważ Frutii Petutie jest świetnym miksem tych dwóch odcieni nie mogłam go zostawić w spokoju i malowałam nim paznokcie kilka razy pod rząd.


Sally Hansen Complete Salon Manicure formula is well loved by beauty bloggers so I was expecting something amazing. Frutti Petutie is very opaque, creamy and easy to apply without any streaks. But I am not the biggest fan of the brush - it's long and chunky and the bristles of my brush were a bit twisted, they were not flat and even. I also noticed tiny chips and tip wear on the second day and it's not something I would expect from a "salon manicure" line. 

Seria Sally Hansen Complete Salon Manicure jest bardzo lubiana w wirtualnym świecie urodowym, dlatego moje oczekiwania wobec tego lakieru były stosunkowo wysokie. Frutti Petutie ma świetne krycie, jest kremowy, nie smuży i łatwo się nakłada. Ale nie podoba mi się pędzelek - ma długi i sporawy trzonek, a włoski w moim egzemplarzu były bardzo dziwnie ułożone, pędzelek nie był płaski tylko trochę skrzywiony. Poza tym zauważyłam, że już drugiego dnia od malowania pojawiały się małe odpryski i lakier ścierał się na końcówkach, a to nie jest coś, czego spodziewałabym się po linii, która dumnie nazywa się "manicurem salonowym". 



Here it is compared to Essie Watermelon - Essie is slightly more pink and vibrant.

Tutaj jeszcze małe porównanie z Essie Watermelon - lakier Essie jest odrobinę bardziej różowy i jaskrawy.



There are some more shades I would love to try from this line, but at the same time I was not impressed with the quality and the staying power of this polish and it stops me from buying them. What is your experience with this line? Are you impressed or disappointed? 

Jest jeszcze kilka kolorów z tej serii, które bardzo mi się podobają i chętnie bym je przygarnęła, ale jednocześnie jakość i trwałość tego lakieru trochę mnie rozczarowała i to skutecznie mnie powstrzymuje przed atakiem na półki Sally Hansen. A jakie Wy macie doświadczenia z tą linią? Jesteście pod wrażeniem jakości tych lakierów czy też uważacie, że nie ma szału?


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Glorified Trash - Mid-September empties!


It's been two months since my last empties post, so my emtpies bag was getting kind of full. Here's what I have used up recently:

Od mojego ostatniego denkowego wpisu minęły dwa miesiące, moja torba z opakowaniami zdążyła się nieźle zapełnić. Oto, co ostatnio zużyłam:


Old favourites - Green Pharmacy nettle shampoo, Alterra pomegranate hair mask and conditioner and Kallos Keratin hair mask.

Starzy ulubieńcy - szampon z pokrzywą Green Pharmacy, odżywka i maska z granatem Alterry oraz maska Kallos Keratin.


Le Petit Marseillais Fleur d'Oranger shower gel* - I buy shower gels mostly for the scent and this one is not something I would usually go for, but I liked it, especially on other people (it lingers for a while). It's creamy but a bit too runny for me.

Isana Maracuja & Kokos shower gel - it's cheap, it smells nice (sweet and summery), I liked it.

Stenders bath bomb in Wild Strawberry and Yogurt - nice, but it made me realize that I prefer bubble baths and a nice scent and pink water in the bath are not enough for me. It wasn't overly moisturizing, the scent was strong but not overpowering.

Green Pharmacy Sugar Scrub with Muscat Rose and Green Tea* - I reviewed it here, I liked it but I wish it didn't contain mineral oil.

Purederm Exfoliating Foot Mask - I used it last week and I am still waiting for the final result of this mask, but I already know that I was hoping for something more. I get similar results by simply using a foot file and a nice, rich foot cream with urea.

Coconut oil - I love it for my hair, for my face, for my body, for cooking and for removing make up.

Rossmann Fuss Wohl Intensiv Creme 10% Urea - my favourite foot cream and a must have for the summer. It's very inexpensive but works wonders.


Le Petit Marseillais żel pod prysznic Kwiat Pomarańczy* - żele pod prysznic kupuję zwykle ze względu na ich zapach, a ten raczej nie należy do tych, po które sięgam w pierwszej kolejności, ale nie jest zły, podobał mi się, zwłaszcza na innych osobach (utrzymuje się na skórze przez pewien czas). Żel jest kremowy, ale jak dla mnie zbyt rzadki.

Żel pod prysznic Isana Maracuja & Kokos - tani, o ładnym zapachu (słodkim i bardzo letnim), polubiliśmy się.

Kula do kąpieli Stenders Poziomka i Jogurt - przyjemny drobiazg, ale dzięki tej kuli doszłam do wniosku, że wolę jednak kąpiele z pianą, ładny zapach i różowa woda w wannie mi nie wystarczają. Kula nie miała żadnych zauważalnych właściwości odżywczych czy pielęgnacyjnych, zapach był mocny, ale nie duszący.

Green Pharmacy Peeling Różany Róża Piżmowa i Zielona Herbata* - pisałam o nim tutaj, lubiłam ten peeling, szkoda tylko, że ma w składzie parafinę.

Purederm Złuszczająca Maska do Stóp - użyłam jej w zeszłym tygodniu i nadal czekam na ostateczny efekt tej maski, ale już wiem, że liczyłam na coś więcej. Podobny efekt daje mi użycie pilnika do stóp i mocno nawilżającego kremu do stóp z mocznikiem.

Olej kokosowy - uwielbiam go do włosów, do twarzy, do ciała, do gotowania i do zmywania makijażu.

Rossmann Fuss Wohl Intensiv Creme 10% Urea - mój ulubiony krem do stóp i pozycja obowiązkowa każdego lata. Bardzo tani, a działa po prostu świetnie.


Garnier Micellar Water - I think it's officially my favourite micellar water now, works just as well as Bioderma, it's a huge bottle (400ml), it's inexpensive and available pretty much in every drugstore. I use it after using oils to remove make up and used this way it lasts for ages.

Bee Pure Serum and Face Mask - they contain bee venom so I didn't want to use them just before our wedding (I was worried I might have an allergic reaction) and when I finally wanted to use them after a month or so from getting them in the mail they were all dried up and gloopy... Too bad!

Pharmaceris A Puri-Sensilique Calming and Moisturizing Toner - my sister thought it was breaking her out so she gave it to me and I really liked it! It's very simple and calming.

Pharmaceris T 5% Sebo-Almond Peel - my first exfoliating cream with mandelic acid, I love it and I will definitely repurchase either this or the 10% version of this cream. It's a very gentle overnight acid peel and as scary as it sounds it makes my skin very smooth, radiant and healthy looking.

Rimmel Stay Matte Powder and Lilibe cotton pads - no surprises here, I love both this powder and those cotton pads.


Garnier Płyn Micelarny - to już chyba oficjalnie mój ulubiony płyn micelarny, sprawdza się u mnie równie dobrze jak Bioderma, ma ogromną pojemność (400ml), jest tani i łatwo dostępny. Używam go po zmyciu makijażu olejkami i w ten sposób taka butla starcza mi naprawdę na długo.

Bee Pure Serum i Maseczka do Twarzy - zawierają jad pszczeli, dlatego nie chciałam używać ich tuż przed naszym weselem (bałam się reakcji alergicznej), a kiedy w końcu nieco ponad miesiąc od momentu, w którym do mnie trafiły chciałam ich użyć były wyschnięte i glutkowate... Szkoda!

Pharmaceris A Puri-Sensilique Łagodny Tonik Nawilżający - dostałam go od siostry, jej zdaniem zapychał jej pory, ale u mnie sprawdził się świetnie. Bardzo prosty i łagodzący tonik.

Pharmaceris T 5% Sebo-Almond Peel - mój pierwszy krem na noc z kwasem migdałowym, uwielbiam i na pewno kupię albo w tej wersji albo w wersji z 10% kwasu migdałowego. Krem bardzo delikatnie złuszcza skórę przez noc i chociaż brzmi to trochę strasznie rano moja skóra jest gładka, ma świetny kolor i wygląda po prostu niesamowicie zdrowo.

Puder Rimmel Stay Matte i płatki kosmetyczne Lilibe - zero niespodzianek, uwielbiam ten puder i te płatki.


The Body Shop Early Harvest Raspberry body butter - I love this scent, so fresh, girly and summery. It's also really nourishing.

Ziaja 50+ Mattifying Sunscreen - not really mattifying, but it worked for me in Turkey. It didn't clog my pores and with a bit of powder it was more than ok.

Mixa 24h Light Moisturizing Balancing Cream for Normal to Combination Skin* - a great moisturizer for the warmer months, light but moisturizing, mattifying but not drying. I reviewed it here.

See L'eau solution for contact lenses - it's tiny, so it's perfect for traveling, I always get it when I know I will be wearing lenses just for a couple of days and then I'll go back to wearing glasses.

Effaclar Duo [+] - just a sample, but it made me realize that I miss my Effaclar Duo. I don't really know if there's a difference between the basic and the [+] version, but I need to get a tube of one or the other soon.

Alterra Pomegranate oil - a small bottle was perfect for travelling, I used the oil as a night cream, to remove make up and as an overnight treatment for my hair. I liked it, but I didn't see any difference between this oil and their oils in big glass bottles.

Biovax Gold hair mask - such a nice hair mask, I liked it a lot, the scent was nice and it made my hair really soft and smooth. I reviewed it here.

And then again two staples - my favourite Isana nail polish remover and yet again - Lilibe cotton pads.


Masło do ciała The Body Shop Early Harvest Raspberry - uwielbiam ten zapach, świeży, dziewczęcy i bardzo letni. Masło (jak wszystkie masła TBS) jest też bardzo odżywcze.

Ziaja 50+ matujący krem do twarzy - nie jest to produkt matujący, ale sprawdził się u mnie w Turcji. Nie zapycha i przypudrowany jest bardzo ok.

Mixa Lekki Krem Nawilżający 24h Przeciw Błyszczeniu* - świetny krem nawilżający na lato, lekki ale faktycznie nawilżający, matujący ale bez wysuszania skóry. Pisałam o nim tutaj.

See L'eau płyn do soczewek kontaktowych - malutka butelka, świetna do zabrania ze sobą w podróż, ten płyn trafia do mnie zazwyczaj wtedy kiedy wiem, że będę nosić soczewki tylko kilka razy, a potem wrócę do okularów.

Effaclar Duo [+] - to tylko próbka, ale uświadomiła mi jak bardzo tęsknię za Effaclar Duo. Nie wiem, czy faktycznie jest jakaś różnica między wersją podstawową a [+], ale na pewno niedługo będę musiała kupić tubkę jednego albo drugiego kremu z tej serii.

Olejek z granatu Alterra - mała buteleczka świetnie się sprawdziła w podróży, a olejek służył mi do zmywania makijażu, był zamiennikiem kremu na noc i maseczką na włosy. Olejek jest fajny, ale nie widzę różnicy w działaniu między nim a dużymi olejkami Alterry.

Maska do włosów Biovax Gold - bardzo fajny produkt, bardzo mi się podobał efekt na moich włosach i zapach. Recenzja maski jest tutaj.

I jeszcze dwie pozycje obowiązkowe - zmywacz do paznokci Isana i powtórka z rozrywki - płatki kosmetyczne Lilibe.


There are also 4 body lotions that are not empty, but just don't work for me, so I am giving them to my sister. They all contain mineral oil and irritate my skin. They are Avene XeraCalm A.D Lipid Replenishing Balm, La Roche-Posay Lipikar BaumeAP Lipid Replenishing Body Balm Anti-Irritation Anti-Scratching (ironic, it makes my skin extremely irritated and itchy), and two Le Petit Marseillais body lotions - Shea Butter, Sweet Almond and Argan Oil* and Shea Butter, Camomile Oil and Fig Milk.

Mam też 4 produkty do ciała, które nie są puste, ale po prostu się u mnie nie sprawdziły, dlatego trafią do mojej siostry. Wszystkie zawierają parafinę, która podrażnia moją skórę. To Avene XeraCalm A.D Lipid Replenishing Balm, La Roche-Posay Lipikar BaumeAP Lipid Replenishing Body Balm Anti-Irritation Anti-Scratching (ironiczne, bo podrażnia moją skórę i sprawia, że strasznie mnie swędzi), oraz dwa mleczka Le Petit Marseillais - Masło Shea, Słodki Migdał i Olejek Arganowy* oraz Masło Shea, Olejek z rumianku i Mleczko figowe. 



Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

NOTD: Kiko Cupcake Pineapple


This is one of the nail polishes I bought in Germany (you can see all the things I bought in Turkey and Germany here) - Kiko Cupcake in 648 Pineapple. It's a sand polish and it is probably the cutest nail polish in my collection.

To jeden z lakierów, które kupiłam w Niemczech (całe moje turecko-niemieckie zakupy możecie zobaczyć tutaj) - Kiko Cupcake w kolorze 648 Pineapple. To lakier piaskowy i prawdopodobnie najbardziej uroczy lakier w mojej kolekcji.


The polish has a yellow, opaque base filled with tons of orange, blue and black particles. Two coats were enough to get full opacity, the polish dries really quickly and wears well for at least 4 days. It was also easy to remove. It's one of the most gritty sand polishes I own.

Lakier ma żółtą, bardzo ładnie kryjącą bazę wypełnioną mnóstwem pomarańczowych, niebieskich i czarnych drobinek. Dwie warstwy wystarczają do pełnego krycia, lakier wysycha niesamowicie szybko i trzyma się bez problemów przez przynajmniej 4 dni. Łatwo się zmywa. To jeden z bardziej szorstkich, chropowatych piasków w moich zbiorach.


This is my first Kiko nail polish and I am really impressed, even though sand polish is not my favourite thing in the world. Too bad they don't have shops in Poland (yet?), I would definitely like to try some more shades. This polish was around 3 euros in Berlin.

To mój pierwszy lakier Kiko i jestem pod wrażeniem, nawet pomimo tego, że piaskowe lakiery nie są moim ulubionym wykończeniem. Szkoda, że firma nie ma (jeszcze?) swoich sklepów w Polsce, chętnie wypróbowałabym kilka innych lakierów. Za ten zapłaciłam ok. 3 euro w Berlinie.


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Holiday haul - Kiehl's, Lush, dm, Kiko and more


I have mixed feelings about haul posts - I don't like the idea of such posts, but at the same time I love reading them and seeing what other people buy, so maybe some of you will enjoy checking out what I have bought recently in Turkey and Germany. I didn't include the Wet'n'Wild things from one of my previous hauls, you can see them all here.

Mam mieszane uczucia wobec postów zakupowych - nie lubię chwalenia się, ale z drugiej strony uwielbiam czytać takie posty i oglądać cudze zdobycze, dlatego mam nadzieję, że Wam też spodoba się szybki rzut oka na to, co przywiozłam z Turcji i z Niemiec. Nie robiłam zdjęć kolorówki Wet'n'Wild, którą pokazywałam Wam jakiś czas temu tutaj.







Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Alterra - vitamin and cranberry cleansing foam and scrub


I don't really know what the name of this "fruity" line is, but it looked very promising so I decided to grab this cleansing foam (Sanfter Waschschaum, 150ml) and creamy scrub (Vitamin Peelingcreme, 50ml). There is also an eye makeup remover and a moisturizer (and maybe something else that I simply haven't noticed) in the line, but since my experience with Alterra moisturizers has not been the best and I don't like thick eye makeup removers I decided to go for the cleansers.

Nie jestem pewna jak konkretnie nazywa się ta "owocowa" seria Alterry, ale ponieważ wyglądała bardzo zachęcająco postanowiłam kupić piankę do mycia twarzy (Sanfter Waschschaum, 150ml) i kremowy peeling (Vitamin Peelingcreme, 50ml). W skład serii wchodzi też mleczko do demakijażu oczu oraz krem do twarzy (być może jest też coś więcej, czego po prostu nie zauważyłam), ale ze względu na to, że moje doświadczenie z kremami Alterry nie należy do najlepszych, a do zmywania makijażu oczu wolę coś, co nie jest gęstym mleczkiem - kupiłam produkty do oczyszczania twarzy.





I knew I would be getting the scrub, I wasn't so sure about the foam. It's a natural product so I was expecting a very watery and gentle cleanser and I was right. It's extremely gentle and the foam is thick at first but when you start using it it almost completely disappears. But you know what? I like it and I am glad I bought it. I like those super simple cleansers that can be used on no-makeup days or after removing makeup just to make sure that your face is extremely clean. This foam contains alcohol, but you can barely tell it's there, it is not drying, I would even say that the skin feels very well moisturized after using this product. It comes in a simple bottle with a very decent pump that changes liquid into foam. It smells like some sort of a vitamin syrup I used to take as a kid - it's ok, not amazing but not bad either (and I think I am not the biggest fan of the smell simply because it brings back the memories of being sick as a kid).

Wiedziałam, że na pewno prędzej czy później kupię peeling z tej serii, ale nie byłam do końca przekonana do pianki. To produkt naturalny, dlatego mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać - rozwodnionej konsystencji i delikatności w działaniu. Tak też jest - pianka bardzo łagodnie oczyszcza twarz, a konsystencja na początku jest dość gęsta i zwarta ale po paru roztarciach jej na twarzy prawie znika. Ale wiecie co? Polubiłam ją i cieszę się, że zdecydowałam się na jej zakup. Lubię łagodne rzeczy do mycia twarzy, takie, których można używać po dniu bez makijażu albo po zmyciu z twarzy kolorówki tylko dla upewnienia się, że twarz jest idealnie czysta. Ta pianka zawiera alkohol, ale prawie nie da się tego wyczuć, twarz nie jest wysuszona po jej użyciu, mam wręcz wrażenie, że skóra jest ładnie nawilżona. Opakowanie jest proste, ze sprawnie działającą pompką zmieniającą płyn w piankę. Zapach przypomina mi jakiś syrop z dzieciństwa - nie jest powalający, ale nie jest też zły (mnie nie do końca pasuje tylko i wyłącznie dlatego, że przypomina mi o byciu chorą dawno dawno temu).





The scrub is a very, very nice product. Again, it's very gentle because of its rich, creamy texture, but it's also a very decent scrub - not too harsh but not too delicate, perfect for when you feel like you need this mechanical exfoliation but don't want to irritate and strip your skin. It contains glycerin, shea butter and olive oil (among other decent ingredients) so it leaves my skin soft and moisturized. I have never had such a nice and moisturizing scrub and I am sure it will be great to use in winter when every bit of extra moisture and care counts. As always with Alterra products - they are cheap, they are easily available (I hope this line will come to Polish Rossmanns soon! or maybe I just haven't noticed it before?) and filled with great ingredients.

Peeling jest naprawdę fajnym produktem. Dzięki bogatej, kremowej konsystencji jest naprawdę łagodny, ale jednocześnie ładnie złuszcza martwy naskórek - drobinki peelingujące nie są ani zbyt łagodne ani zbyt ostre, są w sam raz na te dni, kiedy chcemy peelingu mechanicznego ale jednocześnie nie chcemy zbytnio oczyszczać ani podrażniać skóry. W składzie znajdziemy między innymi glicerynę, masło shea i oliwę z oliwek, dzięki którym moja skóra jest bardzo miękka i nawilżona. Nigdy chyba nie miałam tak fajnego i nawiżającego peelingu i jestem pewna, że sprawdzi się zimą, kiedy każda dodatkowa porcja nawilżenia i ochrony jest potrzebna. I jak to zwykle bywa z produktami Alterry - są tanie, łatwo dostępne (mam nadzieję, że ta linia pojawi się wkrótce w polskich Rossmannach! a może już jest tylko ją jakoś przegapiłam?) i pełne fajnych składników.


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)