Refreshing shower duo for spring


As soon as the weather gets warmer I tend to reach for more refreshing, zingy scents. Recently I have discovered two amazing products perfect for waking me up in the morning or making me feel really fresh and clean after a workout. They are Soap&Glory Sugar Crush body scrub and Original Source Lime shower gel.

Kiedy tylko robi się cieplej automatycznie sięgam po odświeżające, energetyczne zapachy. Niedawno odkryłam dwa fantastyczne produkty, które pomagają mi się obudzić rano i sprawiają, że po ćwiczeniach czuję się bardzo świeżo i czysto. Są to peeling do ciała Soap&Glory Sugar Crush i żel pod prysznic Original Source Lime.



Sugar Crush is my second Soap&Glory body scrub after The Breakfast Scrub, so I kind of knew what to expect - smooth skin and an amazing scent. The exfoliating particles in this scrub are a bit smoother than the ones in The Breakfast Scrub, I feel like they are rounder, with less sharp edges, and while the scrub is still quite coarse it's also a bit more gentle. It is also not as thick as The Breakfast Scrub (but still it's thick enough not to move when you put it upside down or shake it) and I feel like it has a bit more glycerin - that's also why it leaves my skin really smooth and moisturized without feeling sticky or oily. But the best thing about this scrub is the mouthwatering smell - it smells like sweet lime curd, it's not artificial at all. Love it!

Sugar Crush to mój drugi peeling do ciała Soap&Glory, jesienią i zimą używałam The Breakfast Scrub, wiedziałam więc mniej więcej czego się mogę spodziewać - gładkiej skóry i świetnego zapachu. Drobinki w tym peelingu są trochę gładsze od tych w The Breakfast Scrub, mam wrażenie, że są bardziej zaokrąglone, mają mniej ostrych krawędzi, i chociaż scrub nadal jest zdecydowanie gruboziarnisty to jest też w miarę łagodny. Nie jest też tak gęsty i twardy jak The Breakfast Scrub (chociaż postawiony do góry nogami na pewno nawet nie drgnie) i mam wrażenie, że ma więcej gliceryny w składzie - dzięk niej moja skóra jest bardzo gładka i nawilżona ale nie tłusta ani lepka. Ale najlepszą rzeczą w tym peelingu jest zapach - to słodki krem limonkowy, bez żadnej sztucznej nuty. Na samą myśl ślink mi cieknie, jest świetny!


Continuing with the lime theme - a lime shower gel. Its smell might not be as natural and convincing as the Sugar Crush smell but it's still pretty cool. It is fresh, it has those sour, zingy notes. It's a pretty standard shower gel, it lathers up well, it has a consistency of a jelly and it is the smell that makes it special. Of course if you don't like citrusy scents you will hate those two products, but if you like those sharp lemony notes - you will love both the scrub and the shower gel.

Trzymając się wątku limonkowego - limonkowy żel pod prysznic. Jego zapach nie jest może tak naturalny i przekonujący jak zapach Sugar Cush, ale i tak jest nieźle. Zapach jest świeży i ma te kwaśne, energetyzujące nuty. Sam żel pod prysznic jest całkiem standardowy - ładnie się pieni, ma trochę galaretkowatą konsystencję i to zapach sprawia, że warto po niego sięgnąć. Oczywiście jeśli nie lubicie cytrusowych zapachów te dwa produkty zupełnie się u Was nie sprawdzą, ale jeśli lubicie cytrynowe nuty - pokochacie zarówno peeling jak i żel.

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Glorified Trash - Mid-May Empties!


It's that time of the month again - let me show you my trash!

To znów ten magiczny czas w miesiącu - pozwólcie, że pokażę Wam rzeczy, które w tym miesiącu trafiają u mnie do kosza!


Let's start with some hair products - most of them were in my emtpties before. My recent favourite - Green Pharmacy Nettle shampoo and all time favourites - Alterra shampoo and conditioner. I also tried a new Kallos hair mask with silk. I like it a lot, much more than some other Kallos masks I have tried before (Jasmine and Latte) - it's very nourishing and leaves my hair soft and glossy. I have already repurchased it.

Zacznijmy od produktów do pielęgnacji włosów - większość z nich już się wcześniej pojawiła w denkach. Mój bieżący ulubieniec - szampon Green Pharmacy z pokrzywą, oraz ulubieńcy wszechczasów - szampon i odżywka Alterra z granatem. Wypróbowałam też nową maskę Kallos z jedwabiem. Bardzo mi się podoba, lubię ją nawet bardziej niż inne maski tej firmy, których używałam wcześniej (Jasmine i Latte) - świetnie odżywia i sprawia, że moje włosy są miękkie i lśniące. Mam już w łazience kolejny słoiczek.



Face products - I reviewed this micellar water from Tołpa a long time ago and I wasn't a fan, but then I saw this huge bottle on an offer and I thought I would give it another try. It's still not my favourite product, I think I won't buy it again. Alverde face wash - decent, but it's not amazing. I was really happy to see this one go - Dead Sea Treatment Aloe Vera Night Cream from Spa Cosmetics was not a bad cream, but the smell was slowly giving me a headache. And then another pot of Angels on Bare Skin by Lush. I gave half of it to my friend, that's why I used it up so quickly (and I already miss it!).

Przejdźmy do pielęgnacji twarzy - recenzję tego płynu micelarnego Tołpy napisałam już dawno temu, nie byłam jego wielką fanką, ale znalazłam tę ogromną butelkę w promocji, postanowiłam więc dać Tołpie kolejną szansę. Nadal nie jest to mój ulubiony tego typu produkt, pewnie już go nie kupię. Żel/krem do mycia twarzy Alverde - przyzwoity, ale nie podbił mojego serca. Bardzo ucieszyłam się, że do denka trafił w końcu krem Dead Sea Treatment Aloe Vera Night Cream firmy Spa Cosmetics. To nie jest zły produkt, ale zapach powoli zaczął mnie przyprawiać o ból głowy. No i kolejny słoiczek Angels on Bare Skin Lusha. Oddałam połowę mojej przyjaciółce, dlatego tak szybko go zużyłam (i już za nim tęsknię!).


And lastly all the other bits - amazing Batiste Cherry dry shampoo, I like it a lot, but I can't wait to try some other scents. My absolutely favourite nail polish remover by Isana, nice smelling shower gel by the same brand in Violet Passion - it has a fresh scent, a nice mix of flowers and fruits. Next in line is a very disappointing product, a Pomegranate mineral deodorant by Crystal - the smell was insipid and it didn't work for me at all. I like natural deodorants, but this one was a total miss. And then a very nicely smelling "Greek" bath bomb by Organique - I love the smell (sweet grapes!), but it left an oily film on my skin - fortunately it was easy to wash off. I am throwing away a lot of mediocre products this month, I am glad to see them go.

Na koniec porcja różności - świetny suchy szampon Batiste w wersji Cherry, bardzo się z nim polubiłam, ale chętnie wypróbuję inne wersje zapachowe. Mój ukochany zmywacz do paznokci Isany i całkiem przyjemny żel pod prysznic z tej samej firmy o zapachu Violet Passion - fajna, świeży zapach, przyjemny miks owocowych i kwiatowych nut. Następny w kolejce jest bardzo rozczarowujący produkt, mineralny dezodorant Crystal o zapachu granatów - moim zdaniem zapach był mdły, a sam dezodorant w ogóle na mojej skórze nie działał. Lubię naturalne dezodoranty, ale ten był totalnym niewypałem. Na koniec przyjemnie pachnąca "grecka" kula do kąpieli od Organique - uwielbiam ten zapach (słodkie winogrona!), ale pozostawiła na mojej skórze tłusty film, na szczęście łatwo dało się go zmyć. W tym miesiącu wywalam wielu przeciętniaków, cieszę się, że się ich w końcu pozbywam.




Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Lush - Lemony Flutter


Lemony Flutter was my first ever Lush purchase. I bought it after reading loads and loads of amazing reviews and since at that time I wanted to get my nails in order I thought I would invest (quite a lot of money when you think about it) in a good cuticle and nail care product. I fell in love and I have been using it ever since!

Lemony Flutter był pierwszym produktem jaki kupiłam w Lushu. Trafił w moje ręce po tym jak przeczytałam wiele świetnych recenzji, a że akurat miałam fazę na dbanie o paznokcie i doprowadzenie ich do jako takiego stanu postanowiłam zainwestować (całkiem niemało kasy jak się o tym pomyśli, bo ok. 70zł w przeliczeniu) w dobry produkt do pielęgnacji skórek i paznokci. Zakochałam się i nie rozstaję się z nim.


When I read what people think about Lemony Flutter there are a lot of comments about the scent - some people love it, some people hate it. I have noticed that it all depends on the batch. I had pots that were filled with lemony heaven, realistic and mouthwatering. And then there was this one batch that smelled something like a byproduct of oil refining mixed with chemical lemons. If the smell is your main concern - just try to smell it before buying it and if you don't like it just wait for the next batch. For me it was never that important - if it smells nice it's a bonus, if the smell is not as pleasant as it could be I just try not to notice it. 

Kiedy czytałam opinie na temat Lemony Flutter natknęłam się na sporo komentarzy odnośnie zapachu - niektórzy go uwielbiają, inni nienawidzą. Zauważyłam, że w tym przypadku wiele zależy od partii produktu. Miałam słoiczki wypełnione cytrynowym cudem, realistycznym i takim, na którego zapach ciekła mi ślinka. Ale trafiłam też na jedną partię, która pachniała jak produkt rafinacji ropy naftowej zmieszany z chemiczną cytryną. Jeśli zapach martwi Was najbardziej postarajcie się powąchać produkt przed zakupem, a jeśli nie podoba się Wam - poczekajcie na następną dostawę. Dla mnie zapach nigdy nie był najważniejszy - jeśli jest świetny, to super, jeśli mi nie do końca pasuje to po prostu staram się nie zwracać na niego uwagi.


Lemony Flutter seems to be a nice mix between an oil and something like a thick body butter. During colder months it stays quite thick and if my hands are cold it won't melt that well. Then in the summer it gets very soft (it almost fully melted in Turkey) and it feels like I am applying coconut oil to my cuticles. A little bit goes a long way, but since I use it mostly at nights I like to apply a generous amount and let it sink in when I sleep (I don't usually use it during the day, I hate having oily and sticky fingers, this thing doesn't sink right into your skin, I think it would take a couple of hours - that is also the reason why I don't apply it to my feet, elbows and knees). My grandma is now a huge fan of this product and she uses it as a thick and nourishing hand cream - she says it helped her with the hyperpigmentation (lemons!) and softened her extremely dry skin. I use it just for my cuticles and as with all natural products - you have to be systematic. If I use it regularly my cuticles are soft and easy to manage, but if I am too lazy to apply it for a week or two they get dry and not so pretty.

Lemony Flutter to fajny mix olejku i czegoś na kształt treściwego masła do ciała. Zimą ma zwartą konsystencję i jeśli moje dłonie są chłodne, to bardzo mozolnie się roztapia. Za to latem jest bardzo miękki (w Turcji prawie całkiem się roztopił) i zachowuje się trochę jak olej kokosowy. Lemony Flutter jest strasznie wydajny i nie trzeba go dużo, żeby posmarować skórki, ale ja lubię nakładać grubszą warstwę przed snem (raczej nie używam tego produktu w ciągu dnia, nie lubię tłustych i lepkich palców, a Lemony Flutter nie wsiąka natychmiast w skórę, potrzebuje na to paru ładnych godzin - jest to również powód dla którego nie stosuję go też na kolana, pięty czy łokcie). Moja babcia jest ogromną fanką tego kremu, używa go też jako treściwego kremu do rąk - mówi, że dzięki niemu zmniejszyła się widoczność przebarwień na jej dłoniach (cytryna!) i jej bardzo sucha skóra jest w o wiele lepszej kondycji. Ja używam Lemony Flutter tylko na skórki i jak to zwykle jest w przypadku naturalnych produktów - podstawą jest systematyczność. Kiedy używam tego kremu regularnie moje skórki są zadbane, miękkie i łatwe do odsunięcia. Zapominam o nim na tydzień lub dwa - skórki są suche i brzydkie.


I just wish it would come in a smaller pot - 50g is a lot! I always give some to my sister and do my grandma and I still find it pretty hard to use up what I have left before the expiration date. Either way I love it and I know I will repurchase it again and again. 

Chciałabym tylko, żeby można było kupić Lemony Flutter w mniejszym opakowaniu - 50g to naprawdę sporo! Zawsze oddaję część mojej siostrze i babci, a i tak zwykle mam problem z wykończeniem tego, co mam przed upływem terminu ważności. Tak czy siak bardzo się lubimy z Lemony Flutter i wiem, że kupię go jeszcze wiele razy.

Ingredients/Skład:
Fresh Organic Lemon Infusion (Citrus limonum) , Shea Butter (Butyrospermum parkii) , Beeswax (Cera alba) , Lanolin , Soya Oil (Glycine Soja) , Cold Pressed Organic Avocado Oil (Persea gratissima) , Cold Pressed Organic Flaxseed Oil (Linum usitatissimum) , Mango Butter (Mangifera indica) , Extra Virgin Coconut Oil (Cocos nucifera) , Castor Oil (Ricinus communis) , Fragrance , Cold Pressed Organic Wheatgerm Oil (Triticum vulgare) , Lemon Oil (Citrus limonum) , Lavender Oil (Lavandula hybrida) , Tagetes Oil (Tagetes minuta) , Chamomile Blue Oil (Matricaria Chamomilla) , Stearic Acid , Triethanolamine , Gardenia Extract (Gardenia jasminoides) , Cetearyl Alcohol , *Citral , Geraniol , *Citronellol , *Limonene , *Linalool , Methylparaben , Propylparaben



Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Rossmann -49% (lips and nails)


I am so glad that most of the amazing drugstore offers and discounts are finally ending this week - time to start enjoying my new purchases and stop planning new ones. This week was all about nails and lips - I was looking forward to this week the most, because there were some things I really wanted to get - and I did! Here is what I bought:

Cieszę się, że ten tydzień jest ostatnim tygodniem niesamowitych rossmannowych (i nie tylko) promocji - czas zacząć się cieszyć z nowych nabytków i przestać planować kolejne zakupy. W tym tygodniu wszystko kręci się wokół ust i paznokci - na te promocje cieszyłam się najbardziej, bo było kilka rzeczy, na które od dawna się napalałam - i w końcu je mam! Oto moje zakupy z tego tygodnia:



I wanted one of the Revlon Colorburst Matte Balms since I first heard about them and after seeing lots of swatches I decided to get it in Elusive. I heard a lot of great things about the new Bourjois Rouge Edition Velvet lipstics and I thought I would try the colour Frambourjoise. The last lip product I bought was Rimmel Lasting Finish lipstick in Airy Fairy - it looked quite natural and I think it will be a great everyday lip colour.

Chciałam wypróbować matowe kredki do ust Revlon Colorburst od chwili, w której o nich usłyszałam. Po przeczytaniu wielu recenzji i obejrzeniu mnóstwa zdjęć postanowiłam kupić kolor Elusive. Dużo dobrego słyszałam też na temat nowych matowych szminek w płynie Bourjois Rouge Edition Velvet, wybrałam kolor Frambourjoise. Ostatnim produktem do ust, który trafił do mojego koszyka była szminka Rimmel Lasting Finish w kolorze Airy Fairy - wyglądała bardzo naturalnie i myślę, że może być fajnym kolorem do noszenia na co dzień.



These are my first ever bottles of Revlon nail polish. I decided to get the colours Fashionista (I think it will be amazing for autumn) and Cherries in the Snow (gorgeous, rich pink-red shade).

To moje pierwsze lakiery do paznokci Revlon. Zdecydowałam się kupić kolory Fashionista (myślę, że będzie idealny na jesień) i Cherries in the Snow (cudowny, głęboki czerwono-różowy odcień).


I actually bought this Sally Hansen Instant Cuticle Remover for my sister. I have a bottle and I really like it, and I knew she would enjoy it too.

Preparat do usuwania skórek Sally Hansen Instant Cuticle Remover kupiłam właściwie dla mojej siostry. Mam swoją buteleczkę i bardzo mi się podoba efekt, jaki ten żel ma na moje skórki, wiedziałam, że taki drobiazg ją ucieszy.


And then of course I had to check what other drugstores have to offer and I got my absolute favourite, amazing Pharmaceris A eye cream, another Essie polish (in Mint Candy Apple) and Maybelline Dream Lumi Touch concealer. Did you get anything this week?

Później oczywiście musiałam sprawdzić co oferują inne drogerie i kupiłam mój ulubiony, najcudowniejszy krem pod oczy Pharmaceris A, kolejny lakier Essie (Mint Candy Apple) i korektor Maybelline Dream Lumi Touch. A Wy kupiłyście coś w tym tygodniu?



Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Salon Perfect - Pink Mystique


There is a tiny little bit of a backstory to why I bought this Salon Perfect Pink Mystique nail polish. I admire China Glaze colours, unfortunately all their polishes chip on me like crazy (within hours!). I do love the way Strawberry Fields look, but I knew I would be annoyed if it was as crappy on my nails as all the other shades I own. So when I saw the display of Salon Perfect and all the pretty shades of polish I thought some of them looked familiar. A quick Google search later I knew that many people think that Salon Perfect has some really close China Glaze dupes, including Pink Mystique - a dupe for Strawberry Fields! The bottle also looks familiar, doesn't it?

Jest pewien konkretny powód dla którego kupiłam lakier Salon Perfect w kolorze Pink Mystique. Bardzo mi się podobają odcienie lakierów China Glaze, ale niestety wszystkie ich lakiery, które mam w swoim zbiorze odpryskują u mnie w ciągu kilku godzin od pomalowania paznokci. Bardzo mi się podoba ich lakier Strawberry Fields, ale wiedziałam, że byłabym bardzo wkurzona, gdyby on też nie trzymał się moich paznokci. Dlatego kiedy zauważyłam półkę z świetnymi kolorystycznie lakierami Salon Perfect wiedziałam, że kilka z nich już gdzieś widziałam. Po paru minutach spędzonych z wujkiem Google wiedziałam, że według wielu osób wśród lakierów Salon Perfect jest kilka niezłych zamienników lakierów China Glaze, w tym zamiennik Strawberry Fields - Pink Mystique! Buteleczka też wygląda znajomo, prawda? 



Now I don't know if it really is a dupe for Strawberry Fields, but I really like the way it looks. It's a bright blue toned pink with lots and lots of golden shimmer. Application is super easy, the polish has a really good consistency, the only thing I don't really like is the brush - I am a huge fan of thick, wide brushes. The shimmer is definitely visible on the nails. It's pretty opaque too, but I applied 3 coats anyway.

Nie wiem czy ten lakier faktycznie jest idealnym odpowiednikiem Strawberry Fields, ale bardzo mi się podoba to jak wygląda na paznokciach. To bardzo intensywny, chłodny róż z mnóstwem złotych drobinek. Aplikacja jest niesamowicie prosta, lakier ma świetną konsystencję i mogę się przyczepić tylko do pędzelka, ale tylko dlatego, że ja wolę szerokie, grube pędzelki. Błyszczące drobinki są zdecydowanie widoczne na paznokciach. Lakier ładnie kryje, ale ja i tak jak zwykle nałożyłam 3 warstwy.




Now the best thing - it didn't chip for 4 days! I will definitely buy more polish from Salon Perfect, because the colours are really pretty (and potential dupes!) and the formula works great on my nails too.

A najlepszą rzeczą jest to, że lakier zaczął odpryskiwać dopiero po ok. 4 dniach! Na pewno kupię więcej lakierów z tej serii, kolory są bardzo udane (no i te potencjalne zamienniki!) a formuła sprawdza się na moich paznokciach.


Have you ever tried anything from Salon Perfect? What are your impressions?

Próbowałyście kiedyś lakierów Salon Perfect? Jak wrażenia?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)


Natura -40%


More shopping! There was a 40% discount for all make up products in Natura drugstores, so obviously I had to go there and check what they had. At first I wasn't planning on getting anything, but I ended up buying those things:

Kolejna porcja zakupów! Jak większość z Was wie w Naturze w zeszłym tygodniu można było kupić wszystkie produkty do makijażu 40% taniej, więc oczywiście musiałam tam wskoczyć i zobaczyć co i jak. Na początku planowałam w ogóle nic w tej promocji nie kupować, ale jak widzicie plan nie wypalił i ostatecznie kupiłam te rzeczy:


I have been looking for a matte grey eyeshadow for a while, so I was very happy to see this Sensique Velvet Touch eyeshadow (nr 148). Then two eyeshadows from Pierre Rene - 120 Soft Espresso (medium cool brown) and 76 Brule (slightly warmer shade of brown). I also grabbed L'Oreal Color Infaillible eyeshadow in 004 Forever Pink.

Od dłuższego czasu szukałam jakiegoś matowego szarego cienia do powiek, więc ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam pojedynczy cien Sensique Velvet Touch (nr 148). Kupiłam też dwa cienie Pierre Rene - 120 Soft Espresso (średni, chłodny brąz) i 76 Brule (cieplejszy odcien brązu). Chwyciłam też cień L'Oreal Infaillible w odcieniu 004 Forever Pink.


I couldn't leave without a new nail polish, could I? I picked up this cute grey polish with subtle silver shimmer from Catrice - LOVEnder. And then from Essence their Blush Up! powder blush in 20 Pink Flow and a navy Kajal Pencil in 21 Feel the Eclipse.

Nie mogłam wyjść z Natury bez nowego lakieru do paznokci, prawda? Wzięłam ten uroczy szary lakier z delikatnymi srebrnymi drobinkami od Catrice w kolorze LOVEnder. Z szafy Essence do koszyka wskoczył róż Blush Up! w kolorze 20 Pink Flow i granatowy Kajal Pencil, 21 Feel the Eclipse.


As always I am really curious to know if you did any shopping there and if so - what did you get?

Jak zawsze jestem bardzo ciekawa czy Wy też skorzystałyście z tej promocji i jeśli tak - co kupiłyście?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Essie - Cute As A Button (+alternatives)


Another really, really hard to photograph colour that changes when the light changes. I wanted to get Essie Cute as a Button for the longest time, but I wasn't sure it would look well with my skin tone. I'm glad I finally bought it, because it is one of the most adorable spring and summer colours in my collection!

Kolejny bardzo, bardzo trudny do sfotografowania kolor, zmieniający się w zależności od światła. Na Essie Cute as a Button miałam ogromną ochotę od dawna, ale nie byłam pewna, jak ten lakier będzie wypadał na moich dłoniach. Cieszę się ogromnie, że ostatecznie go kupiłam, bo to teraz jeden z bardziej uroczych wiosenno-letnich kolorów w mojej kolekcji!



The application is easy, the formula is creamy and the polish itself is a bit sheer, but not too much (I am wearing two coats in all the pictures). As for the colour it's a really nice bright coral, a perfect balance between orange and pink. It doesn't make my hands look unhealthy and I bet it will look even nicer with a bit of a tan. A couple of days ago I wore it with a dark blue dress and I just loved the contrast!

Aplikacja jest niesamowicie prosta, lakier ma bardzo kremową konsystencję, nie ma jakiegoś powalającego krycia, ale nie ma tragedii (na zdjęciach mam na paznokciach dwie warstwy). Jeśli chodzi o sam kolor, to jest to uroczy, intensywny koral, fajnie wyważony róż i pomarańcz. Moje dłonie nie wyglądają źle z takim kolorem na paznokciach a jestem przekonana, że z odrobiną opalenizny będzie jeszcze lepiej. Kilka dni temu założyłam granatową sukienkę, a na paznokciach miałam ten lakier i kontrast między tymi dwoma kolorami wyglądał świetnie.




And now for the alternatives - I have already shown you Essence Off to Miami!, I bought it to ckeck if Cute as a Button would work for me. Off to Miami! is a bit more orange than Cute as a Button, it's also more opaque. I've had the other alternative, Inglot 720, in my stash for over a year, it was one of my favourite summer shades last summer and I was thinking that it might be a dupe for Cute as a Button, but now I know it's a bit more pink. The finish is also different - Inglot 720 has a satin finish, Cute as a Button is very glossy, but with a top coat they would look very much alike. Inglot 720 is also much, much more opaque than Cute as a Button, it's almost a one-coater. All those polishes stay on my nails for about 3-4 days without chipping.

A teraz czas na alternatywy dla tego koloru - pokazałam Wam już Essence Off to Miami!, ten lakier kupiłam właśnie po to, żeby sprawdzić, czy Cute as a Button się u mnie sprawdzi. Off to Miami! jest nieco bardziej pomarańczowy niż Cute as a Button, ma też lepsze krycie. Drugą alternatywą jest Inglot 720, lakier, który jest w moich zbiorach ponad rok i był jednym z moich ulubieńców w zeszłym roku latem. Byłam przekonana, że to będzie idealny odpowiednik Cute as a Button, ale teraz widzę, że Inglot jest odrobinę bardziej różowy. Wykończenie też się różni - Inglot 720 wysycha do półmatu, satyny, a Cute as a Button ma niesamowity połysk, ale myślę, że z top coatem lakiery byłyby bardzo podobne do siebie. Inglot 720 ma też o wiele, wiele lepsze krycie niż Cute as a Button, starannie nałożona jedna warstwa załatwia sprawę. Wszystkie trzy lakiery utrzymują się na moich paznokciach około 3-4 dni.


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)

Rossmann -49% (eyes) and more!


I've been doing a lot of shopping lately and since I enjoy seeing what other people buy I though I would continue showing you my little hauls. There are at least two more coming your way soon! This week in Rossmann is all about the eyes - discounted mascaras, eyeshadows, eyeliners... Here's what I bought:

Ostatnio kupuję sporo rzeczy, a ponieważ lubię oglądać co Wy kupujecie pomyślałam, że będę nadal pokazywać Wam moje małe zdobycze. W najbliższych dniach będą jeszcze co najmniej dwa tego typu posty! W tym tygodniu w Rossmannie promocją objęte są wszystkie produkty do makijażu oczu - przecenione tusze do rzęs, cienie do powiek, eyelinery... Oto, co trafiło do mojego koszyka:


Three amazing products that I already know and love: my all time favourite mascara - Max Factor 2000 Calorie, a new favourite Max Factor Clump Defy mascara and a really nice liquid liner from Miss Sporty (I don't like the new applicator, I keep their old brush). And then one new thing that I have wanted to try for months - Rimmel Scandaleyes Waterproof Kohl Kajal. I have used it twice already and it is very promising, it's soft and easy to blend.

Trzy fantastyczne produkty, które dobrze znam i uwielbiam: moja ulubiony tusz wszech czasów - Max Factor 2000 Calorie, nowy ulubieniec, czyli Max Factor Clump Defy i świetny eyeliner w płynie od Miss Sporty (nie lubię nowego aplikatora, za każdym razem przekładam ich stary pędzelek do nowego opakowania). Na koniec jedna nowa dla mnie rzecz, na którą czaiłam się od ładnych paru miesięcy, czyli Rimmel Scandaleyes Waterproof Kohl Kajal. Użyłam go już dwa razy i zapowiada się bardzo obiecująco - kredka jest miękka i łatwo się ją rozciera.


And then I visited two other drugstores - SuperPharm and Hebe. The first one had a buy one get one free offer for nail polish, so of course I grabbed two bottles of Essie polish - Cocktail Bling and Big Spender. And then the other drugstore had extremely cheap Maybelline The Rocket mascaras, so I grabbed one and then I bought this cute dupe of China Glaze Strawberry Fields - Salon Perfect Pink Mystique.

Później odwiedziłam SuperPharm i Hebe. W pierwszej trwała promocja na lakiery do paznokci, drugi można było dostać za jeden grosz, kupiłam więc dwie buteleczki Essie - Cocktail Bling i Big Spender. W Hebe były tusze Maybelline The Rocket w świetnej cenie, więc wzięłam jedną i do tego coś, co ponoć jest dupem China Glaze Strawberry Fields - Salon Perfect Pink Mystique.



Did you get anything? Are there any things you still want to get?

Jak tam Wasze zakupy? Kupiłyście coś w tym tygodniu? Jakie plany zakupowe na przyszły tydzień? 

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie :)