Rose Attack!


I used to dislike the scent of roses - in my head it was associated with elderly people and rosewood rosaries. It was the opposite of anything fresh, girly and modern. And then one day I decided to give roses a try, starting with a cheap and amazing toner - rose water. Something must have clicked in my head because after a while I started enjoying the smell! Last week I noticed that I have actually accumulated quite a lot of rose-themed and rose-scented products, so if you like the smell of roses or if you would like to give roses a try here are my picks.

Kiedyś nie lubiłam zapachu róż - kojarzył mi się ze starszymi ludźmi i różańcami z drzewa różanego. Był przeciwieństwem wszystkiego co świeże, dziewczęce i współczesne. Któregoś dnia postanowiłam dać różom szansę i kupiłam tani, ale świetny tonik - wodę różaną. Coś chyba przeskoczyło w mojej głowie, bo po jakimś czasie zapach zaczął mi się podobać! W zeszłym tygodniu zauważyłam, że udało mi się zgromadzić kilka fajnych różanych kosmetyków, więc jeśli lubicie ten zapach albo jeśli chciałybyście dać mu szansę oto moje typy.



Let's start with the perfume I wore on my wedding day - DKNY Be Delicious Eau So Intense. I was looking for a new fragrance, something that would be special and remind me of that day. Be Delicious is my all time favourite perfume and so I really wanted to check out some other versions of that fragrance. I would say Be Delicious Eau So Intense it's 90% Be Delicious (the basic, green version) and 10% of roses and other floral notes. It's light, modern, fresh and very feminine. I kind of wish I hadn't picked it for my wedding because I want to wear it all the time!

Zacznijmy od perfum, które miałam na sobie w dniu ślubu - DKNY Be Delicious Eau So Intense. Szukałam na ten dzień nowego zapachu, czegoś, co już zawsze będzie mi się kojarzyło z tym dniem, a że Be Delicious to mój najukochańszy zapach bardzo chciałam powąchać kilka innych wersji tego zapachu. Moim zdaniem Be Delicious Eau So Intense to w 90% Be Delicious (podstawowa, zielona wersja) a 10% to róża i inne kwiatowe nuty. Zapach jest lekki, współczesny, świeży i bardzo kobiecy. Trochę żałuję, że wybrałam go na swój "ślubny" zapach, bo mam ochotę go nosić cały czas!


I am slowly running out of my favourite body butters so I wanted to find a nice, shea butter based product that I could use during the day (I use shea butter balms from Organique at night if my skin needs some extra care). I have some Green Pharmacy products in my bathroom and so far I really like all of them, so when I saw their body butters on an offer I picked up two versions, one of them is (surprise, surprise!) rose scented - it's Muscat Rose and Green Tea Body Butter. It has a very interesting texture, at first I thought it would be something like The Body Shop body butters, thick but creamy, but it's nothing like that, it's like a thick mousse! The smell is a bit more old fashioned, but the green tea makes it lighter and fresher, it lingers on the skin for a while, but it's not overpowering. And the butter itself is quite decent, my skin stays soft for hours and there are no dry patches.

Kończyły mi się moje ulubione masła do ciała, chciałam więc znaleźć jakieś fajne mazidło z masłem shea, którego mogłabym używać na dzień (jeśli moja skóra potrzebuje dodatkowej porcji miłości traktuję ją balsamami Organique na bazie masła shea). Mam w łazience kilka produktów Green Pharmacy i ze wszystkich jestem zadowolona, dlatego kiedy zobaczyłam ich masła w promocji chwyciłam dwa opakowania, jedna z nich (a to niespodzianka!) ma różany zapach - to Masło do Ciała Róża Piżmowa i Zielona Herbata. Masło ma bardzo ciekawą konsystencję, na początku myślałam, że będzie przypominało zwarte masła z The Body Shop, ale to coś zupełnie innego - to bardzo gęsta, zbita pianka! Zapach jest bardziej tradycyjny, ale dodatek zielonej herbaty dodaje mu lekkości i świeżości, utrzymuje się na skórze przez dłuższy czas, ale nie dusi. Samo masło na mojej skórze sprawdza się przyzwoicie - nawilżenie utrzymuje się cały dzień, na skórze nie pojawiają się suche miejsca.

Ingredients/skład:
Aqua, Butyrospermum parkii (shea) butter, cyclopentasiloxane, cetearyl alcohol, ceteareth-20, ethylhexyl sterarate, c-12-15 alkyl benzoate, glyceryl stearate, rosa moschata seed oil, camelia sinesis leaf extract, tocopheryl acetate, acrylates, parfum, triethanoloamine, phenoxyetanol, methylparaben, ethylparaben, propylparaben, butylparaben, linalool, hexyl cinnamal, geraniol, citronellois, limonene, eugenol, citral, cl 14720



I also finally opened one of the oils I bought in Berlin- Alverde Relax Pflegeöl with sea-buckthorn and wild rose. I use it on my hair and like all the oils I have ever used it makes them softer and smoother. The smell is quite strong, but very nice. I am not a fan of using oils on my body, but this oil smells so nice I might try applying it instead of a body butter.

Otworzyłam też w końcu jeden z olejków przywiezionych z Berlina - Alverde Relax Pflegeöl z rokitnikiem i dziką różą. Nakładam go na włosy przed myciem i jak wszystkie olejki, których próbowałam ten też sprawia, że moje włosy są gładkie i miękkie. Zapach jest mocny, ale przyjemny. Nie jestem fanką stosowania olejków do ciała, ale ten pachnie tak fajnie, że może któregoś dnia po prysznicu chwycę go zamiast masła do ciała.

Ingredients/skład:
Helianthus Annuus Seed Oil, Glycine Soja Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Parfum, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Hippophae Rhamnoides Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Geraniol, Citronellol, Limonene, Linalool, Citral


The last rose-themed thing I have is just a little rosy necklace. I found it a couple of weeks ago at C&A. It's so sweet, subtle and girly, I just had to get it. I think it's adorable and a lot of my friends wanted to know where I bough it.

Ostatnią różaną rzeczą jest ten uroczy wisiorek. Znalazłam go kilka tygodni temu w C&A, był tak słodki, delikatny i dziewczęcy, że po prostu musiałam go kupić. Moim zdaniem jest uroczy, a wiele moich znajomych pytało, skąd go mam.


Are you a fan of roses? Or do you think that their scent is too old fashioned? And if you like this fragrance - what are your favourite rose-themed products?

Jesteście fankami róży w kosmetykach? A może uważacie, że to zbyt staroświecki zapach? Jeśli lubicie takie klimaty to co jest Waszym ulubionym różanym kosmetykiem?


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie (marchefka) :)

The Body Shop - Honeymania body butter


I am a big fan of The Body Shop body butters, I have tried several versions and my skin loves all of them. Last autumn they launched a new line called Honeymania and I was extremely happy that it became available at The Body Shop stores in Istanbul before we left. I decided to get a small version because I bought it literally a couple of days before our flight and by that time my luggage was getting seriously overweight.

Jestem wielką fanką maseł do ciała The Body Shop, miałam okazję wypróbować już kilka różnych wersji i moja skóra kocha je wszystkie. Jesienią TBS wypuścił nową serię nazwaną Honeymania i strasznie się ucieszyłam, że zdążyła ona dotrzeć do tureckich sklepów zanim wyjechaliśmy ze Stambułu. Zdecydowałam się na małe opakowanie, bo ostatnie zakupy w The Body Shop robiłam dosłownie dwa dni przed wylotem i mój bagaż już wtedy pękał w szwach.


As far as I know The Body Shop body butters can be either extremely thick, butter like or a bit softer and smoother. Honeymania falls into the first category, it's really thick, you can throw the pot around and the product inside will not move. It's very rich and nourishing and it takes a while to sink in, but once it's absorbed it keeps the skin soft and moisturized for 24 hours.

Z tego co wiem masła do ciała The Body Shop występują w dwóch wariantach - są albo niesamowicie gęste i przypominające masło albo nieco gładsze i nie tak zbite. Masło Honeymania należy do tej pierwszej kategorii, jest niesamowicie gęste, opakowaniem można rzucać, a w środku nic się nawet nie poruszy. Dzięki tak bogatej konsystencji masło świetnie nawilża i odżywia skórę, trzeba chwilę poczekać aż całkowicie się wchłonie, ale potem utrzymuje skórę nawilżoną i miękką przez całą dobę.


Probably the most interesting thing about this body butter is the scent. I wouldn't say it smells like honey, I think it's more of a floral scent, definitely very pleasant and strong, I can smell it on my skin for hours. I think it's perfect for spring and that's why I have just recently started using it. I think it can be a bit too overpowering in the summer, but it's perfect right now when the days are getting longer, I have some pretty flowers on my window and it's slowly getting warmer. Have you tried anything from the Honeymania line? What do you think?

Prawdopodobnie najciekawszy w tym maśle jest zapach. Nie powiedziałabym, że to zapach miodu, dla mnie to po prostu bardzo przyjemny i mocny kwiatowy aromat, czuję go na skórze przez kilka godzin. Uważam, że zapach jest idealny na wiosnę i dlatego czekałam z jego otwarciem. Myślę, że zapach może być zbyt mocny i duszący latem, ale o tej porze roku, kiedy dni robią się dłuższe, na parapecie są pachnące kwiaty a temperatura powoli rośnie ten balsam sprawdza się świetnie. Miałyście coś z serii Honeymania? Co o niej sądzicie?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie (marchefka) :)

Life Nail Laquer No 12


I can never have too many bottles of blue nail polish. And if the polish has some cute flakes there is no way I can stop myself from buying it. I saw this Life Nail Laquer in one of the Super Pharm drugstores (I think it's their own brand) and I knew I had to have it.

Niebieskich lakierów do paznokci nigdy za dużo. A jeśli do tego lakier ma jakieś urocze drobinki to po prostu niemożliwe, żebym powstrzymała się przed jego zakupem. Lakier Life Nail Laquer zobaczyłam w jednej z drogerii Super Pharm (to chyba ich własna linia) i wiedziałam, że będzie mój.


It's a pretty, dark navy blue with lots and lots of tiny green-purple-pink flakes, very hard to capture, but super cute in real life. Obviously they are less visible on the nail, but you can tell they are there. It was opaque after 2 coats, but I applied 3 just out of habit. It chips slightly, but it looks ok for at least 4 days. It's the kind of colour that is likely to stain your nails, so use a good base coat! 

Lakier ma śliczny granatowy kolor i jest pełen zielono-fioletowo-różowych drobinek, bardzo ciężkich do uchwycenia na zdjęciach, ale niezwykle uroczych na żywo. Oczywiście na paznokciach są mniej widoczne niż w buteleczce, ale widać, że są. Lakier ładnie kryje już po dwóch warstwach, ale ja z przyzwyczajenia nałożyłam trzy. Maleńkie odpryski pojawiły się na moich paznokciach już drugiego dnia, ale lakier trzymał się całkiem przyzwoicie ok. 4 dni. To taki kolor, który może "zafarbować" paznokcie, dlatego warto przy nim użyć dobrej bazy!


Do you like blue nails? What are your favourite shades?

Lubicie niebieskie paznokcie? Macie jakieś ulubione odcienie? I jakie macie doświadczenie z lakierami Life, próbowałyście jakichś innych kolorów?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie (marchefka) :)

Organique - Shea Butter Body Balm


A while ago I was complaining (just a bit!) about Dream Cream and then Hexxana suggested I should try Organique's shea butter based body balms. My skin reacts very well to shea butter so I was tempted and just two days later I was already in Organique's shop, smelling all the bath bombs and body butters and thinking that this brand could be a nice alternative to Lush. I picked up one bath bomb and one little pot of body butter (you can buy a full size pot, 150g or get as much of the body butter as you want in one of the smaller pots Organique offers, I opted for a 40g version). I bought a Greek bath bomb and a Milk body butter, but the Greek scent is so amazing that I quickly went back and bought a little pot of the Greek balm as well.

Jakiś czas temu narzekałam (tylko trochę!) na Dream Cream i Hexxana zasugerowała, że powinnam wypróbować balsamy do ciała na bazie masła shea od Organique. Moja skóra bardzo lubi masło shea w balsamach, pokusa była więc wielka i już po dwóch dniach byłam w sklepie Organique, wąchałam wszystkie możliwe kule do kąpieli i masła do ciała i myślałam, że to niezła alternatywa dla Lusha. Wzięłam jedną kulę do kąpieli i jeden pojemniczek masła do ciała (można kupić pełnowymiarową wersję, 150g za 39zł, albo kupić balsam na wagę, ja wybrałam 40g pojemniczek, który cenowo wychodzi na poziomie ok. 12-13zł). Kupiłam bombę o greckim zapachu i balsam o zapachu mleka, ale grecki zapach jest tak udany, że musiałam tam wrócić i kupić też mały pojemniczek balsamu do ciała w tej wersji zapachowej. 



The body butters are very boring and plain when you look at them - white, grainy and oily. They are not going to work for you if you want something easy and quickly absorbed. It stays greasy on the skin for a long time and it takes a bit of work to apply it evenly, so I use it before going to bed - it can be greasy and sticky when I am asleep. I wake up to extremely smooth skin, soft and silky. And the smell! The Greek butter smells like sweet, ripe grapes and the milk version is very sweet and creamy. I used those butters on my nose when I was sick last week and it prevented the skin from drying out and becoming flaky.

Masła nie wyglądają jakoś specjalnie zachęcająco - białe, grudkowate i tłustawe. Nie sprawdzą się u osób, które oczekują czegoś, co jest łatwe w obsłudze i szybko się wchłania. Trzeba poświęcić chwilę, żeby balsam równo rozprowadzić i musimy się liczyć z tłustą warstwą, która utrzyma się na skórze przez dłuższy czas, dlatego używam balsamu przed snem - w nocy może być i tłusto i lepko. Budzę się i moja skóra jest gładka i miękka. A ten zapach! Greckie masło pachnie jak słodkie, dojrzałe winogrona, wersja mleczna jest słodka i kremowa. Balsamy wylądowały też na moim nosie w zeszłym tygodniu, kiedy dorwało mnie jakieś paskudne choróbsko i dzięki nim ominęła mnie rozrywka w postaci suchej i łuszczącej się skóry.

Greek

Milk
Those body balms are really nice if your skin needs some extra care. They moisturize and nourish the skin and the smells are divine - I can't wait to try some more scents. But they are extremely oily, so I know they won't be to everyone's liking.

Balsamy są świetne i na pewno sprawdzą się u osób, których skóra wymaga odrobiny dodatkowej pielęgnacji. Nawilżają i odżywiają, do tego cudownie pachną - chętnie wypróbuję jeszcze kilka wersji zapachowych. Ale są jednocześnie niesamowicie tłuste, więc na pewno nie wszystkim przypadną do gustu.


Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie (marchefka)!

Glorified Trash - Mid-February Empties!


It's that time of the month again - empties!

Nadszedł czas na kolejne puste opakowania!


The usual - two bottles of my favourite Alterra shampoo and one of my favourite conditioners by Garnier with avocado oil and shea butter. Then this weird shampoo and conditioner set from Alverde and a lovely Kallos Latte hair mask, I use it as a deep conditioner - I like the smell and the way it works on my hair, it's not the most conditioning hair mask but it's enough for me and it's super cheap, so I will definitely buy it again.

Nie mogło zabraknąć szamponów Alterry, tym razem dwa opakowania. Poza tym świetna odżywka Garniera z olejkiem awokado i masłem shea oraz dziwny zestaw Alverde. Do tego przyjemna maska do włosów Kallos Latte, której używam jako bardziej treściwej odżywki - podoba mi się zapach, efekty na moich włosach też są przyzwoite, nie jest to najbardziej odżywcza maska na świecie, ale dla mnie jest ok, do tego jest bardzo tania, więc na pewno jeszcze ją kupię.


In the shower/bath category there are two more Original Source shower gels (Orange&Liquorice and Chocolate&Orange), both smells are really sweet and warm, nice and wintery. I have also used up the shower gel from the Alverde holiday set. And then there was this interesting bath bomb with earrings - it's a nice idea, but the bath bomb itself is quite average, I didn't enjoy the scent at all. Isana Dusch Oil is a very delicate shower gel, when mixed with water it has this milky, silky soft consistency. Some people complain about the smell, but I quite like it. It's great for shaving and I buy it whenever my skin is extremely dry or sensitive. And then Balea raspberry face scrub - it exfoliates gently and doesn't irritate the skin and I really liked the smell - sweet and fruity.

W kategorii prysznicowo-wannowej mam dwa kolejne żele pod prysznic Original Source (Orange&Liquorice i Chocolate&Orange), oba pachną słodko, ciepło, przyjemnie i bardzo fajnie się sprawdziły o tej porze roku. Zużyłam też żel pod prysznic Alverde ze świątecznego zestawu. W Biedronce kupiłam też tę ciekawą kulę do kąpieli z kolczykami, sam pomysł jest fajny, ale kula jest bardzo przeciętna, zapach w ogóle mi się nie spodobał. Isana Dusch Oil to niesamowicie delikatny żel pod prysznic, w kontakcie z wodą zmienia się z olejku w przyjemne mleczko. Niektórzy narzekają na zapach, ale ja go lubię. Olejek świetnie się sprawdza do golenia, kupuję go zawsze kiedy moja skóra jest przesuszona albo wyjątkowo wrażliwa. Zużyłam też malinowy peeling do twarzy Balea - delikatnie oczyszcza twarz, nie podrażnia skóry i ma bardzo przyjemny, owocowy zapach. 


And then skincare and body care. First of all my all time winter favourite Farmona Caramel&Cinnamon body butter, I buy it every winter, it's the most perfect wintery scent - extremely sweet, full of cinnamon and spices, I love it. I have had very dry hands for the past couple of months and so a good hand cream is a must. I am constantly on a search for a cream that will be as amazing as my favourite Hemp Hand Protector and I think I am getting close. Kamill Intensiv+ hand cream concentrate works really well. It is not as nourishing as HHP, but it smooths and moisturizes extremely dry skin and the smell is very pleasant as well. And then there is Palmer's Shea Butter Formula with vitamin E, Concentrated Cream for extra dry skin - it simply sucks. First of all I hate the smell, it reminds me of some sort of a syrup I used to drink when I was a kid, so that's not helping, but it also doesn't work for me - it leaves my hands greasy and sticky, it neither nourishes nor moisturizes my skin. Coming back to some nice products - another bottle of Alterra oil (this time it was Almond&Papaya), a great toner from Lush - Tea Tree Water and my favourite liquid liner from Miss Sporty. Another little jar of Flos Lek eye gel - it's ok, but I've had enough of gels for a while and I am using some nice and richer creams now. Alverde Macadamia and Shea Butter body butter was ok, but I'm glad I only had a small pot.

Czas na pielęgnację twarzy i ciała oraz jeden kolorówkowy drobiazg. Na początek mój absolutny zimowy ulubieniec, masło do ciała Farmona Karmel i Cynamon, który pojawia się u mnie co roku, to najdoskonalszy zapach na zimę - niesamowicie słodki, pełen cynamonu i przypraw, uwielbiam! Przez ostatnie miesiące najbardziej w kość dostają moje dłonie, dlatego dobry krem do rąk to podstawa. Ciągle szukam kremu, który będzie tak samo świetny jak mój ukochany Hemp Hand Protector i chyba zbliżam się do celu. Kamill Intensiv+, skoncentrowany krem do rąk działa naprawdę świetnie. Nie jest tak odżywczy jak HHP, ale bardzo dobrze wygładza i nawilża suchą skórą, ma też bardzo przyjemny zapach. Skoncentrowany krem Palmer's Shea Butter Formula z witaminą E, do bardzo suchej skóry to już zupełnie inna historia. Po pierwsze zapach, który przypomina mi jakiś syrop z dzieciństwa, co w ogóle nie pomaga w polubieniu kosmetyku. Ale działanie też nie zachwyca - krem pozostawia tłustą, lepką warstwę, jednocześnie nie nawilża ani nie odżywia. Wróćmy do fajnych produktów - kolejna buteleczka olejku Alterry (tym razem migdał i papaja), świetny tonik Lusha Tea Tree Water i mój ulubiony eyeliner w płynie od Miss Sporty. Kolejny słoiczek żelu pod oczy Flos Lek - jest ok, ale mam już trochę dość żeli i wróciłam do bardziej treściwych kremów. Masło do ciała Alverde z olejkiem macadamia i masłem shea było ok, ale cieszę się, że miałam tylko małe opakowanie.


Favourite nail polish remover and cotton pads, both from Rossmann, another candle from Ikea and my favourite winter candle from Yankee Candle, the smell was really strong, not too sweet, but still spicy. And the most boring beauty product ever - hand soap. But I am slowly becoming a big fan of Green Pharmacy and their liquid soaps are great - delicate and with amazing scents! Bye now, I need to go and recycle all that trash!

Ulubiony zmywacz do paznokci i płatki kosmetyczne, obie rzeczy z Rossmanna, potem kolejna świeczka z Ikei i moja ulubiona zimowa świeczka od Yankee Candle, świetny, mocny zapach, nie za słodki, ale nadal przyjemnie korzenny. I najnudniejszy kosmetyk na świecie - mydło do rąk. Chyba staję się coraz większą fanką produktów Green Pharmacy, ich mydła są naprawdę świetne - delikarne i z cudownymi zapachami! A teraz uciekam, czas posegregować te wszystkie śmieci!

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie. Możecie mnie też znaleźć na instagramie (marchefka)!

Essie - Cashmere Bathrobe


Essie Cashmere Bathrobe is hard to describe - it's dark, grey, blue, murky but with a bit of sparkle. My favourite kind of nail polish.

Essie Cashmere Bathrobe jest ciężki do opisania - ciemny, szary, niebieski, trochę mroczny ale z odrobiną błysku. Mój ulubiony rodzaj lakieru do paznokci.


The colour changes depending on the light. This is how it's described on Essie's website: "cozy up to this cuddly soft, true flannel gray nail lacquer and you'll never want to take it off." I have been wearing it a lot lately, I think it goes nicely with pretty much anything - it's sophisticated enough to be worn with a pencil skirt and black pumps but it also looks great with trainers and a hoodie. It's also extremely long lasting - there are no chips and no tip wear for a week.

Kolor zmienia się w zależności od światła. Na stronie Essie opisany jest jako przytulna, flanelowa szarość. Ostatnio bardzo często maluję tym lakierem paznokcie, mam wrażenie, że to jeden z tych odcieni, które pasują prawie do wszystkiego - kolor jest na tyle elegancki, że pasuje do ołówkowej spódnicy i czarnych szpilek, ale równie fajnie wygląda z tenisówkami i z bluzą. Do tego jest niezniszczalny - na moich paznokciach nie ma odprysków ani startych końcówek przez cały tydzień.


The little flakes are a nice detail, visible on the nail, but not in-your-face. Most of the time they are silver, they can turn violet and turquoise, but it also depends on the light.

Drobinki są miłym dodatkiem, widać je na paznokciach, ale nie rzucają się jakoś przesadnie w oczy. Ich kolor też zależy od światła -  przez większość czasu są srebrne, czasem robią się fioletowe czy turkusowe.


Do you know any other shades like this? I really shouldn't buy any more grey/blue shades, but they are my absolute favourite!

Znacie jakieś tego typu kolory? Naprawdę nie powinnam kupować kolejnych szaro-niebieskich lakierów, ale to chyba mój absolutnie ulubiony kolor paznokci!

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie.

Philosophy - The Cookbook


I am a sucker for warm, sweet scents, especially in winter, and even though I think that shower gels are really boring beauty products I just couldn't pass those little gems up. I saw this slightly beaten up box in TK Maxx, reduced from almost 80 zł down to around 23 and since I knew that Philosophy's scents are supposed to be one of the most realistic ones in the beauty world I knew I had to buy them.

Uwielbiam słodkie, ciepłe zapachy, zwłaszcza zimą, i chociaż uważam, że żele pod prysznic to jedne z nudniejszych kosmetyków nie mogłam przejść obojętnie koło tych maluszków. Zobaczyłam to lekko podniszczone pudełko w TK Maxx, z ceną obniżoną z prawie 80zł do około 23 i ponieważ wiedziałam, że zapachy Philosophy są rzekomo jednymi z bardziej realistycznych i udanych w urodowym światku nie było mowy, żebym wyszła ze sklepu bez nich. 


There are four delicious scents in this "Cookbook" - Old Fashioned Eggnog, Hot Buttered Rum, Cinnamon Buns and Peppermint Bark (there are recipes on the bottles too!). All of those products can be used as shower gels, bubble baths and shampoos and they work great as the first two, I don't really want to use it as a shampoo, but I guess if I was traveling that could come in very handy. The scents are amazing, definitely sweet and realistic. Hot Buttered Rum smells like smoked caramel, you can actually smell some alcohol and vanilla in Old Fashioned Eggnog, Peppermint Bark is a nice combination of mint and chocolate (and it's red! how cute is that?), and Cinnamon Buns is creamy, sweet and has a hint of cinnamon. All the gels lather up nicely, but the foam they create if used as a bubble bath is not the thickest and doesn't last very long (or maybe I just didn't use as much of it as I should have, but it just felt like such a waste of the product). They should be used up within 24 months from the time you open the bottle so I think I will save some of them until next Christmas. Maybe the Hot Buttered Rum and Cinnamon Buns? We shall see. So far I have been using the Peppermint Bark for the past 3 weeks and I have used up only about half of the 120 ml bottle.

W tej „książce kucharskiej” znajdują się cztery smakowicie pachnące produkty - Old Fashioned Eggnogg, Hot Buttered Rum, Cinnamon Buns oraz Pepperming Bark (na buteleczkach znajdują się przepisy na te słodkości!). Wszystkie cztery produkty mogą być użyte jako szampon, żel pod prysznic i płyn do kąpieli i moim zdaniem świetnie się sprawdzają w dwóch ostatnich rolach, nie mam ochoty używać ich do mycia włosów, ale myślę, że byłby to fajny wielofunkcyjny produkt na wyjazd. Zapachy są świetne, zdecydowanie słodkie i bardzo realistyczne. Hot Buttered Rum ma dymny, karmelowy zapach, w Old Fashioned Eggnog faktycznie można wyczuć alkohol i wanilię, Peppermint Bark to przyjemne połączenie mięty i czekolady (a sam żel ma śliczny czerwony kolor), natomiast Cinnamon Buns ma słodki, śmietankowy zapach z nutą cynamonu. Wszystkie żele świetnie się pienią, ale piana, która z nich powstaje kiedy wlewamy je do wanny jako płyn do kąpieli nie utrzymuje się specjalnie długo i nie jest zbyt gęsta (albo ja dolałam do wody zbyt małą ilość produktu, ale po prostu było mi żal wlewać do wanny pół buteleczki). Żele należy zużyć w ciągu 24 miesięcy od otwarcia, dlatego myślę, że zostawię sobie dwie buteleczki na następną zimę. Może Hot Buttered Rum i Cinnamon Buns? Zobaczymy. W tej chwili od trzech tygodni używam czerwonej Peppermint Bark i udało mi się zużyć dopiero pół 120ml buteleczki.


I like the way they look, I like their smells and I managed to get them for a good price. I wouldn't buy Philosophy gels at their regular price, but if I ever see them on sale again I will probably want to try some other scents. Have you ever tried their shower gels? Any favourites? Or maybe you have some other favourite shower and bath scents for winter?

Podoba mi się ich wygląd, świetnie pachną i kupiłam je w całkiem przyzwoitej cenie. Nie kupiłabym żeli Philosophy poza promocją, ale jeśli jeszcze kiedyś znajdę je przecenione na pewno chętnie wypróbuję inne ich zapachy. Miałyście jakieś ich żele?  Jacyś ulubieńcy? A może macie innych prysznicowo-wannowych ulubieńców na zimę?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie. Mam też do sprzedania albo do wymiany nowiutki czyścik Lusha - Angels on Bare Skin, więcej info TUTAJ

Rimmel - Scandaleyes Eye Shadow Paint


If I had to pick a beauty product I could easily live without for the rest of my life I would probably choose eye shadows. I admire people who can create sexy smokey eyes or multicoloured make up, I am sure they could blend eye shadows in their sleep. That's not me and I don't think I will ever get there. But I still like to try new colours and new formulas and Rimmel's Scandaleyes eye shadow paint seemed quite interesting so I grabbed two colours - 005 Golden Bronze and 006 Rich Russet.

Gdybym miała wybrać kosmetyk, bez którego swobodnie mogłabym żyć prawdopodobnie wybrałabym cienie do powiek. Podziwiam ludzi, którzy potrafią stworzyć seksowne smokey eyes albo wielokolorowy makijaż, jestem pewna, że potrafią też blendować cienie przez sen. Ja do tych osób nie należę i nie sądzę, żebym kiedykolwiek osiągnęła ten poziom, ale mimo wszystko lubię bawić się nowymi kolorami i formułami. Cienie Scandaleyes Rimmela wyglądały bardzo interesująco, dlatego chwyciłam dwa kolory - 005 Golden Bronze i 006 Rich Russet.


The packaging is nice and simple and so is the applicator. It applies the mousse like eye shadows pretty nicely, but it won't blend it. I blend the shadows with my fingers, but I make sure to do it quickly, because once the shadows are dry they are impossible to move. And you know what? They don't crease on me! I tried them without a base and I was amazed. Any other eye shadows applied on top of Scandaleyes don't crease either, I found my perfect coloured eye shadow base! (I tried Maybelline's Color Tattoos and without a base they crease like crazy on me.)

Opakowanie jest ładne i proste i taki sam jest aplikator. Całkiem nieźle nakłada cienie o konsystencji musu, ale nie rozetrze ich. Do tego najlepiej służą mi palce, ale staram się rozcierać cienie jak najszybciej, bo kiedy wysychają są nie do ruszenia. I wiecie co? Nie rolują się na moich powiekach! Wypróbowałam je bez bazy i byłam zachwycona. Wszystkie inne cienie nałożone na Scandaleyes również się nie rolują, znalazłam swoją idealną kolorową bazę pod cienie! (Wypróbowałam cienie Color Tattoo Maybelline i bez bazy mam je w zrolowane w załamaniu powieki po paru minutach.)


The colours are also very pretty. Golden Bronze is a warm, shiny golden shade, very opaque when applied, but quite delicate when blended out. It doesn't contain any glitter.

Kolory też są bardzo udane. Golden Bronze to ciepły, błyszczący złoty odcień, bardzo kryjący po nałożeniu, ale roztarty wygląda zdecydowanie delikatniej. Nie zawiera żadnych drobinek brokatu.


Rich Russet is a much cooler brown shade, still very shiny and also without any glitter. It has slightly purple undertones. It stays quite opaque and intense even when blended out.

Rich Russet jest o wiele chłodniejszym odcieniem brązu, równie błyszczącym i również nie posiadającym brokatu. Jest bardzo kryjący i intensywny nawet po roztarciu.


They are affordable, waterproof, they are a great base and they don't crease. Even I can blend them out and they look quite nice. What else could I ask for? Do you know them? What do you think about Scandaleyes eye shadow paints?

Nie są drogie (ok. 15zł), są wodoodporne, stanowią świetną bazę i nie rolują się w załamaniach. Nawet ja radzę sobie z rozcieraniem ich i umiem sprawić, że wyglądają w miarę ok. Czego chcieć więcej? Znacie te cienie? Co o nich sądzicie?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie.

YouTube and blogs made me buy it!


I went shopping this week. I needed to get some basic things - a shampoo, shower gel, maybe a body butter. And then I saw this bubble bath that is supposed to smell like caramel waffles and hey, I saw it on so many blogs, it must be amazing. Then the shampoo that has some great reviews - it's twice the price of my normal shampoo, but if bloggers say it's great then let's try it, I needed a shampoo anyway, right? And finally some nice people suggested I should try this body butter from a specific brand and also their bath bombs are supposed to be amazing - so into my bag they went.

Byłam w tym tygodniu na zakupach. Musiałam kupić kilka podstawowych rzeczy - szampon, żel pod prysznic, może jakieś masło do ciała. W pierwszym sklepie zobaczyłam butelkę płynu do kąpieli, który ma pachnieć jak karmelowe gofry, widziałam go na wielu blogach, więc pewnie jest świetny. Potem szampon ze świetnymi ocenami - jest dwa razy droższy niż szampony, które zwykle kupuję, ale bloggerki mówią, że warto, więc wypróbujmy, i tak potrzebowałam szamponu, prawda? I jeszcze parę miłych osób zasugerowało, że jest szansa, że spodoba mi się masło do ciała z pewnej firmy, a przy okazji ich kule do kąpieli są świetne, więc obie rzeczy wylądowały w mojej torebce.


On my way home I realized that this is what my shopping looks like these days. I do a lot of research, I have a list of products I really want to try and you know what? I couldn't be happier! Thanks to YouTube and beauty blogs I have discovered a lot of amazing brands and products, I know what to look for in skincare and what to avoid. I don't buy every single thing I see on the internet, there are still some popular brands that I don't like or trust, there are still products I won't buy because I know I won't use them.

Po drodze do domu uświadomiłam sobie, że w ten sposób wygląda teraz większość moich kosmetycznych zakupów. Dużo czytam na temat rzeczy, które mnie interesują, mam listę produktów do wypróbowania i wiecie co? Bardzo mnie to cieszy. Dzięki YouTube i blogom urodowym odkryłam sporo świetnych marek i produktów, wiem czego szukać w produktach do pielęgnacji a czego unikać. Nie kupuję każdej rzeczy, którą widzę w internecie, nadal jest kilka firm, których nie lubię albo którym nie ufam, nadal są produkty, których nigdy nie kupię, bo wiem, że nie będę ich używać.


Because of the internet reviews I am now a bit fan of Lush, I have some MAC products in my collection, I have discovered some interesting Polish eco-brands (Sylveco and as of this week Organique), I have tried some nice French, German and Russian cosmetics. Internet encouraged me to play with eyeshadows, then made me fall in love with a lot of amazing lip products. I still suck at make-up, but I enjoy playing with different colours and textures. And the best thing is that most of the time I am not disappointed! And you? How do you shop? Do you buy things on recommendation from beauty bloggers and vloggers? How much do you trust their opinions? Have you ever regretted buying something that you found on the internet?

To z powodu internetowych recenzji teraz jestem wielką fanką Lusha, mam w kosmetyczce kilka produktów MACa, odkryłam kilka fajnych polskich eko-firm (Sylveco a w tym tygodniu Organique), wypróbowałam fajne francuskie, niemieckie i rosyjskie kosmetyki. Internet zachęcił mnie do zabaw z cieniami do powiek, potem sprawił, że zakochałam się w wielu świetnych produktach do ust. Nadal jestem beznadziejna jeśli chodzi o makijaż, ale frajdę sprawia mi zabawa kolorami i różnymi konsystencjami. A najlepsze jest to, że rzadko kiedy jestem rozczarowana! A Wy? Jak robicie zakupy? Kupujecie rzeczy dlatego, że polecał je ktoś w internecie? W jakim stopniu ufacie takim opiniom? Żałowałyście kiedyś zakupów zrobionych pod wpływem recenzji w sieci?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie.


NOTD: Glittery Lincoln Park


It's time to show you the last Snow Dust polish in my collection. I already showed you the golden and "white" version, it's time for my favourite silver polish.

Czas pokazać Wam ostatni lakier Snow Dust w mojej kolekcji. Pokazałam Wam już złoto i "biel", czas na moje ulubione srebro, nr 3.


I don't like having such a glittery and sparkly polish as a full mani, that's why yet again it's just an accent polish on my thumb. I combined the Snow Dust No 3 with OPI Lincoln Park After Dark.

Nie lubię mieć tego typu lakierów na wszystkich paznokciach, dlatego znowu lakier Lovely występuje u mnie jako akcent na kciuku. Połączyłam go z OPI Lincoln Park After Dark. 


The quality of Lovely Snow Dust polish is amazing (again!) - it's opaque, it lasts for days without any chips, it's glittery, sparkly and very pretty. It's not as sandy as some other polishes, to me it's just a matte glitter, I really like the effect. 

Jakość lakieru Lovely z serii Snow Dust jest niesamowita (po raz kolejny!) - ładnie kryje, wytrzymuje na paznokciach wiele dni bez żadnych odprysków, jest niesamowicie brokatowy, błyszczący i po prostu ładny. Nie jest tak piaskowy jak niektóre inne lakiery, dla mnie to po prostu matowy brokat, ale bardzo mi się ten efekt podoba.


Winter is slowly ending, are you going to wear glittery, sparkly polishes in the spring as well? Or do you think they look the best when it's snowy and cold outside?

Zima się powoli kończy, będziecie nosiły takie błyszczące lakiery wiosną? Czy uważacie, że najlepiej wyglądają kiedy na dworze jest śnieg i mróz?

PS. I jeszcze mały dowód na to, że Lincoln Park After Dark NIE JEST czarnym lakierem :) zdjęcie było robione w ostrym świetle dziennym, tuż przy oknie, właściwie tylko wtedy widać, że to ciemny fiolet a nie czerń, a to i tak nie do końca jest ten kolor, który widać na żywo :)



Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie.


Lush - Dream Cream


As you can probably tell from the pictures I bought the famous Lush body and hand lotion, Dream Cream, quite a while ago when it was still sunny, green and warm outside. It's supposed to be a miracle worker loved especially by people who suffer from eczema, it's supposedly perfect for extremely dry and sensitive skin, it's soothing and cooling when your skin is red and itchy, . It contains oat milk, rose water, organic extra virgin olive oil, organic cocoa butter, glycerin, tea tree oil and lavender oil. Sounds almost perfect, right? Maybe that's why it's their number one bestseller?

Jak widać na zdjęciach słynny balsam do ciała i rąk Lusha, Dream Cream, trafił w moje ręce już dawno temu, kiedy na dworze było jeszcze słonecznie, zielono i ciepło. Krem rzekomo potrafi działać cuda, jest uwielbiany przez ludzi z egzemą, jest idealny dla bardzo suchej i wrażliwej skóry, chłodzi i łagodzi zaczerwienienia i swędzenie. Zawiera mleko owsiane, wodę różaną, organiczną oliwę z oliwek, organiczne masło kakaowe, glicerynę, olejek z drzewa herbacianego i olejek lawendowy. Brzmi idealnie, prawda? Może dlatego ten krem jest największym bestsellerem Lusha?


I bough it when my hands were in the worst shape ever - so dry they were cracking, red, irritated and itchy as hell. Nothing was helping (I hadn't found the Hemp Hand Protector yet) and I was desperate, I was willing to spend a small fortune on something that would actually help me. I did end up spending a small fortune (Dream Cream is probably the most expensive body and hand lotion I have ever bought), but it didn't work for me at all.

Kupiłam Dream Cream w momencie, w którym moje ręce były w tragicznym stanie - były tak suche, że pękały w najdziwniejszych miejscach, czerwone, podrażnione i swędzące jak diabli. Nic nie pomagało (wtedy nie znałam jeszcze Hemp Hand Protector) i byłam zdesperowana, gotowa wydać małą fortunę na coś, co by mi mogło w najmniejszym stopniu pomóc. Skończyło się na tym, że faktycznie wydałam małą fortunę (Dream Cream to chyba najdroższy krem do ciała i rąk jaki dotąd kupiłam, zapłaciłam za niego około 100zł), ale szału nie było.


It's very watery, so it will soothe irritated and warm skin, it also leaves a subtle oily film on the skin so it has this protective quality. But it's good only in theory - it soothes for a couple of seconds and the oily film is not enough to nourish really damaged, dry skin. I found out it works great if my skin gets just a bit itchy and irritated - I apply Dream Cream and it's ok for the next 10 hours or so. It can kind of stop eczema in its (very, very) early stage, but it is useless once you actually have any skin problems. I also use it when my skin is absolutely "normal", but I still think it's not the best body lotion in the world, for me it's too oily to be used in the summer but not nourishing enough to be used in the winter. Given the price, the promises and the bestseller status I really think Dream Cream disappoints. I would probably love it if it was a bit cheaper and if it was advertised as a standard lotion for normal/dry skin, because it's really not bad. It's just not as amazing as Lush makes it sound.

Dream Cream zawiera dużo wody, dlatego szybko łagodzi podrażnioną i ciepłą skórę, pozostawia też delikatnie tłusty film, który sprawia, że balsam pełni funkcję ochronną. Wszystko to brzmi dobrze w teorii, w praktyce łagodzenie jest zauważalne przez kilka sekund, a tłusta warstewka nie wystarcza do odżywienia naprawdę suchej, zniszczonej skóry. Zauważyłam, że ten balsam sprawdza się u mnie najlepiej w momencie, w którym moja skóra dopiero nieśmiało zaczyna swędzieć i wyglądać na podrażnioną - nakładam Dream Cream i mam spokój na około 10 godzin. Mam wrażenie, że ten balsam może zatrzymać egzemę w (bardzo, bardzo) wczesnym stadium, ale jest zupełnie bezużyteczny kiedy faktycznie mamy jakieś problemy ze skórą. Używam go też w tych dniach, kiedy moja skóra jest zupełnie "normalna" i wtedy też nie jest to najlepszy balsam na świecie, wydaje mi się, że jest zdecydowanie zbyt tłusty, żeby używać go latem, a na zimę jest z kolei zbyt mało treściwy i odżywczy. Biorąc pod uwagę cenę, obietnice i status światowego bestsellera Dream Cream mocno rozczarowuje. Prawdopodobnie uwielbiałabym go gdyby był odrobinę tańszy i gdyby kierowano go po prostu do właścicieli normalnej/suchej skóry, bo to naprawdę nie jest zły produkt. Nie jest po prostu tak cudowny i niesamowity jak głosi to Lush.


Two positive details - it really doesn't irritate the skin, even if it's in a really bad shape and I did apply it to some dry patches on my face and it worked fine there too, no clogged pores, no irritation. And I like the smell a lot - subtle, a bit floral, you can smell the tea tree and lavender oil. To me it smells like smashed fresh flower petals in the spring - I know it sounds very deep and poetic, but honestly this was the first thing that I thought about when I opened the pot for the first time. Smashed white petals in a sunny park.

Dwa pozytywne szczegóły - Dream Cream naprawdę nie podrażnia, nawet jeśli skóra jest w okropnym stanie, zdarzyło mi się nałożyć odrobinę tego kremu na suche miejsca na twarzy i tam też się sprawdził - zero zatkanych porów, zero podrażnień. I zapach jest świetny - delikatny, odrobinę kwiatowy, można w nim wyczuć olejek z drzewa herbacianego i olejek lawendowy. Dla mnie to zapach roztartych świeżych płatków wiosennych kwiatów - wiem, że to brzmi beznadziejnie głęboko i poetycko, ale naprawdę to była pierwsza myśl w mojej głowie, kiedy po raz pierwszy otworzyłam pojemniczek. Roztarte białe płatki w słonecznym parku.


What do you think about skincare products from Lush? Have you tried their Dream Cream?

Co sądzicie o Lushowych produktach do ciała? Próbowałyście Dream Cream?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie.