Lush - Dream Cream


As you can probably tell from the pictures I bought the famous Lush body and hand lotion, Dream Cream, quite a while ago when it was still sunny, green and warm outside. It's supposed to be a miracle worker loved especially by people who suffer from eczema, it's supposedly perfect for extremely dry and sensitive skin, it's soothing and cooling when your skin is red and itchy, . It contains oat milk, rose water, organic extra virgin olive oil, organic cocoa butter, glycerin, tea tree oil and lavender oil. Sounds almost perfect, right? Maybe that's why it's their number one bestseller?

Jak widać na zdjęciach słynny balsam do ciała i rąk Lusha, Dream Cream, trafił w moje ręce już dawno temu, kiedy na dworze było jeszcze słonecznie, zielono i ciepło. Krem rzekomo potrafi działać cuda, jest uwielbiany przez ludzi z egzemą, jest idealny dla bardzo suchej i wrażliwej skóry, chłodzi i łagodzi zaczerwienienia i swędzenie. Zawiera mleko owsiane, wodę różaną, organiczną oliwę z oliwek, organiczne masło kakaowe, glicerynę, olejek z drzewa herbacianego i olejek lawendowy. Brzmi idealnie, prawda? Może dlatego ten krem jest największym bestsellerem Lusha?


I bough it when my hands were in the worst shape ever - so dry they were cracking, red, irritated and itchy as hell. Nothing was helping (I hadn't found the Hemp Hand Protector yet) and I was desperate, I was willing to spend a small fortune on something that would actually help me. I did end up spending a small fortune (Dream Cream is probably the most expensive body and hand lotion I have ever bought), but it didn't work for me at all.

Kupiłam Dream Cream w momencie, w którym moje ręce były w tragicznym stanie - były tak suche, że pękały w najdziwniejszych miejscach, czerwone, podrażnione i swędzące jak diabli. Nic nie pomagało (wtedy nie znałam jeszcze Hemp Hand Protector) i byłam zdesperowana, gotowa wydać małą fortunę na coś, co by mi mogło w najmniejszym stopniu pomóc. Skończyło się na tym, że faktycznie wydałam małą fortunę (Dream Cream to chyba najdroższy krem do ciała i rąk jaki dotąd kupiłam, zapłaciłam za niego około 100zł), ale szału nie było.


It's very watery, so it will soothe irritated and warm skin, it also leaves a subtle oily film on the skin so it has this protective quality. But it's good only in theory - it soothes for a couple of seconds and the oily film is not enough to nourish really damaged, dry skin. I found out it works great if my skin gets just a bit itchy and irritated - I apply Dream Cream and it's ok for the next 10 hours or so. It can kind of stop eczema in its (very, very) early stage, but it is useless once you actually have any skin problems. I also use it when my skin is absolutely "normal", but I still think it's not the best body lotion in the world, for me it's too oily to be used in the summer but not nourishing enough to be used in the winter. Given the price, the promises and the bestseller status I really think Dream Cream disappoints. I would probably love it if it was a bit cheaper and if it was advertised as a standard lotion for normal/dry skin, because it's really not bad. It's just not as amazing as Lush makes it sound.

Dream Cream zawiera dużo wody, dlatego szybko łagodzi podrażnioną i ciepłą skórę, pozostawia też delikatnie tłusty film, który sprawia, że balsam pełni funkcję ochronną. Wszystko to brzmi dobrze w teorii, w praktyce łagodzenie jest zauważalne przez kilka sekund, a tłusta warstewka nie wystarcza do odżywienia naprawdę suchej, zniszczonej skóry. Zauważyłam, że ten balsam sprawdza się u mnie najlepiej w momencie, w którym moja skóra dopiero nieśmiało zaczyna swędzieć i wyglądać na podrażnioną - nakładam Dream Cream i mam spokój na około 10 godzin. Mam wrażenie, że ten balsam może zatrzymać egzemę w (bardzo, bardzo) wczesnym stadium, ale jest zupełnie bezużyteczny kiedy faktycznie mamy jakieś problemy ze skórą. Używam go też w tych dniach, kiedy moja skóra jest zupełnie "normalna" i wtedy też nie jest to najlepszy balsam na świecie, wydaje mi się, że jest zdecydowanie zbyt tłusty, żeby używać go latem, a na zimę jest z kolei zbyt mało treściwy i odżywczy. Biorąc pod uwagę cenę, obietnice i status światowego bestsellera Dream Cream mocno rozczarowuje. Prawdopodobnie uwielbiałabym go gdyby był odrobinę tańszy i gdyby kierowano go po prostu do właścicieli normalnej/suchej skóry, bo to naprawdę nie jest zły produkt. Nie jest po prostu tak cudowny i niesamowity jak głosi to Lush.


Two positive details - it really doesn't irritate the skin, even if it's in a really bad shape and I did apply it to some dry patches on my face and it worked fine there too, no clogged pores, no irritation. And I like the smell a lot - subtle, a bit floral, you can smell the tea tree and lavender oil. To me it smells like smashed fresh flower petals in the spring - I know it sounds very deep and poetic, but honestly this was the first thing that I thought about when I opened the pot for the first time. Smashed white petals in a sunny park.

Dwa pozytywne szczegóły - Dream Cream naprawdę nie podrażnia, nawet jeśli skóra jest w okropnym stanie, zdarzyło mi się nałożyć odrobinę tego kremu na suche miejsca na twarzy i tam też się sprawdził - zero zatkanych porów, zero podrażnień. I zapach jest świetny - delikatny, odrobinę kwiatowy, można w nim wyczuć olejek z drzewa herbacianego i olejek lawendowy. Dla mnie to zapach roztartych świeżych płatków wiosennych kwiatów - wiem, że to brzmi beznadziejnie głęboko i poetycko, ale naprawdę to była pierwsza myśl w mojej głowie, kiedy po raz pierwszy otworzyłam pojemniczek. Roztarte białe płatki w słonecznym parku.


What do you think about skincare products from Lush? Have you tried their Dream Cream?

Co sądzicie o Lushowych produktach do ciała? Próbowałyście Dream Cream?

Jeśli chcecie dodać mojego bloga do obserwowanych możecie to zrobić klikając TUTAJ, bo niestety gadżet obserwatorów jakimś cudem nie działa na mojej stronie.


17 comments:

  1. Mnie się w nim najbardziej podoba, że jest na bazie mleczka owsianego i w sumie mam podobnie działanie jak po produktach A-Dermy tylko jakoś tak przyjaźniej cenowo wypada i starcza mi na dłużej. W ostatnich tygodniach łączę go z Dreamwash i faktycznie czuję różnicę, choć problem mojej skóry jest trochę inny bo to coś w stylu elementów AZS i zmian łuszczycowych.
    Drogo za niego płaciłaś.... u mnie opakowanie wychodzi ok. 12 funtów. za 240g także całkiem fajna relacja pod kątem zakupów aptecznych itd.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja ostatnio przez przypadek zauważyłam, że świetnie na podrażnienia i swędzenie sprawdza się u mnie jagodowe masło z The Body Shop, za to La Roche Posay czy Avene robi mi niesamowitą krzywdę (parafina...) - gdyby Dream Cream nie był promowany jako produkt dla ludzi z AZS (ja też mam coś w tym stylu, nie do końca, ale dermatolog podobnie mi to leczy) to pewnie bym była nim zachwycona :)

      a zapłaciłam tyle, bo kupowałam go w Turcji, a tam wszystkie kosmetyki są niesamowicie drogie, te sprowadzane z zagranicy mają czasem 100% przebitkę, za 12 funtów bym nie narzekała :)))

      Delete
    2. W moim odczuciu to niestety wszystko rozbija się o skórę.... AZS ma różne formy i może faktycznie jest grupa ludzi, na których działa niesamowicie. To chyba jak z każdym innym produktem. Czasami wystarczy prześledzić opinie atopowców wobec serii typowo skierowanych do tej grupy docelowej i jest różnie. Wiem, że znalezienie dobrego produktu na określone problemy skórne to wyzwanie i czasami możemy zostać mile zaskoczeni tak jak Ty w przypadku jagodowego masła z TBS :)
      Próbowałaś Lipobase? u mnie to taki niezbędnik :)))

      A powiedz mi jak ceny Lusha przekładają się na zarobki w Turcji? bo w UK dla niektórych Lush też jest drogi i w zależności od głębokości portfela zakupy są różnie odbierane ;)

      Delete
    3. jasne, że wszystko zależy od skóry i czytałam bardzo wiele pozytywnych opinii atopowców na temat Dream Cream, dlatego go kupiłam :)

      o Lipobase nie słyszałam, ale wygooglowałam skład i wiem, że teraz się u mnie nie sprawdzi, parafinę po minucie mam ochotę zdrapywać z nóg, niesamowicie mi wszystko zaognia :) ale dziękuję za sugestię! u mnie sprawdza się wszystko na bazie masła shea, więc poużywam go samodzielnie i poszukam kolejnych balsamów na jego bazie :)

      a Lush w Turcji jest drogi, bardzo drogi w stosunku do zarobków, a przez ostatnie zawirowania z turecką lirą ich kosmetyki jeszcze mocno podrożały (zarobki oczywiście zostały na tym samym poziomie), nie wiem dokładnie jak to wygląda w UK, ale od znajomych słyszałam, że np. Lush i MAC to takie marki, które są droższe, ale nie jest też tak, że są poza zasięgiem osoby, która przeciętnie zarabia

      Delete
    4. O, poszperam w swoich zasobach i może akurat będziesz zadowolona z typów :) Ja z kolei unikam masła shea bo.... mnie dodatkowo wysusza :D Oczywiście wszystko zależy od stężenia oraz innych składników, ale muszę uważać.
      Tak mi się jeszcze przypomniało, że dla mnie niezawodne stało się mleczko Biotherm. Pełna recenzja i skład są na blogu.
      Organique ma w swojej ofercie masła do ciała na bazie masła shea, znasz? Może nie są doskonałe i warianty zapachowe czasami męczą, ale warto zobaczyć.
      Polecam też spróbowanie maseł do ciała z P&R, stały się moim objawieniem. Szkoda tylko, że warianty zapachowe ograniczają moje wybory :(

      Powiem Ci, że kiedy moje zarobki na samym początku były bardzo przeciętne i nie zdecydowałam się na pełen wymiar czasu pracy, to i tak byłam w stanie zaszaleć sobie z zakupami w Lush, MAC czy coś typowo selektywnego. Także nie mogę narzekać i pomimo, że sytuacja na rynku pracy wobec kosztów utrzymania itd. przez ostatnie 2 lata sporo się zmieniła w sensie, że pensje raczej stoją a ceny idą w górę, to jest OK.

      Delete
    5. w takim razie zaraz lecę przeglądać u Ciebie balsamy i masła ;) z Organique jeszcze nigdy nic nie miałam, ale z każdej strony atakują mnie świetne recenzje i pozytywne opinie, więc na pewno się tam niedługo przejdę :)

      ech UK... przez dłuższy czas myśleliśmy o tym, żeby z Turcji wyjechać właśnie tam a nie do Polski, ale różne formalne kwestie skutecznie nam to uniemożliwiły... haha a wizja Lusha, MACa, Superdruga i Bootsa była dla mnie niezłą motywacją ;)))

      Delete
  2. Mam Dreamwash i uwielbiam jego działanie na skórę. U mnie, w Norwegii Dream cream kosztuje jeszcze trochę więcej niż Ty zapłaciłaś. Pewnie ceny w LUSH zależą od kraju i kursów walut.

    ReplyDelete
    Replies
    1. mam wrażenie, że ceny są ustalane nie tylko na podstawie kursu walut ale też z uwzględnieniem cen na danym rynku, nie wiem jak w Norwegii, ale w Turcji za równowartość brytyjskiej ceny Drem Cream można było kupić np. duże opakowanie Neutrogeny, dla mnie to był kosmos :) sprawdziłam jak teraz stoją ceny i waluty i w tej chwili Dream Cream jest za ok. 82 zł w TR :)

      Delete
  3. Jeny - Olga kolejny raz próbuję się do Ciebie wbić z komentarzem - do tego posta o peelingu marchewkowym z otrębami nie powiem ile razy próbowałam i ciągle mnie wywala - nie wiem czemu się tak dzieje ;)
    Mam nadzieję że teraz mi się uda :)
    A chciałam powiedzieć że akurat mam ten krem ale jeszcze czeka na swoją kolej :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. kurde, wygląda na to, że blogger mnie mocno nie lubi - zepsuł mi obserwatorów, teraz szaleje z komentarzami... postaram się jutro sprawdzić co i jak, może się uda naprawić :)

      a co do kremu - ciekawa jestem jak u Ciebie się sprawdzi :)

      Delete
  4. nie tego kremu nie miałam. Zwracam uwagę szczególnie na składy, a składu tego kremu nie znam niestety... aczkolwiek cenię sobie maseczki i czyściki Lusha:) Kule niestety mnie zawiodły...

    pozdrawiam ciepło
    :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. skład jest np. tutaj: https://www.lush.co.uk/product/136/Dream-Cream-Hand-and-Body-Lotion

      Oat Milk, Rose Water, Organic Extra Virgin Olive Oil, Fair Trade Organic Cocoa Butter, Glycerine, Stearic Acid, Triethanolamine, Tincture of Benzoin, Rose Absolute, Chamomile Blue Oil, Tea Tree Oil, Lavender Oil, Cetearyl Alcohol, *Geraniol, *Limonene, *Linalool, Perfume, Methylparaben, Propylparaben

      oj czyściki są świetne, maseczkę miałam do tej pory jedną, a kuli żadnej, bo dopiero od niedawna mam wannę :) czmu Ci nie pasowały?

      Delete
    2. może dlatego, że mam porównanie z organique;) Te z O kule są przecudownieniuczeńko pachnące, po prostu odlot, mega wybór zapachów, a co ważniejsze aromat niesamowicie długo utrzymuje się na skórze, po wyjściu z kąpieli myślałam, że się wywącham do reszty:P Miałam jeszcze inne kuleczki, ale poza wyglądem, nic ciekawego, nawet nie pachniało już w wodzie, lusha z kolei pachną w wodzie troszkę, ale ciało już nie...
      bardzo dziękuję za wklejenie składu i linka, widzisz nie pomyślałam, by zerknąć na ich stronkę;)
      niestety parabeny przynajmniej, wykluczają u mnie kremik...

      :*

      Delete
    3. pytałam o te parabeny i pani w Lushu powiedziała, że w ich produktach jest tyle parabenów (a może chodziło jej ogólnie o konserwanty?) ile mamy np. w butelce Coli. w sensie, że malutko ;)

      dzięki za info o kulach Organique, szczerze mówiąc już się zastanawiałam których znajomych zacząć wykorzystywać i prosić o Lushowe zakupy, ale w takim razie najpierw pójdę do sklepu Organique, nigdy jeszcze tam nie byłam i niczego z ich produktów nie próbowałam, czas to zmienić! :)))

      Delete
    4. Konserwant musi być.... jeżeli produkt ma taką a nie inną ważność, bez przesady ;)
      Z Organique warto poznać pudru do kąpieli, są naprawdę udane. Dla mnie bardziej niż ichnie kule :P

      Delete
  5. Smarowałam w sklepie, ale bez szału : )
    Na razie się skupiam na wypróbowaniu cleanserów : )

    ReplyDelete
    Replies
    1. ojej, czyściki uwielbiam, Angels on Bare Skin, Herbalism, Buche de Noel... teraz postaram się gdzieś dorwać Dark Angels :) i tylko Aqua Marina mnie nie korci, zapach mocno zniechęca ;)

      Delete